"Ad fontes! Odkrywamy tajemnice Kalisza i regionu kaliskiego"
  Z doświadczeń czasu wędrówek
 

Z doświadczeń czasu wędrówek

 

U   schyłku lat   osiemdziesiątych w  życiu Konopnickiej zachodzą ważne zmiany. W okresie dziesięciolecia, które upłynęło od jej przyjazdu do stolicy, pisarka rzadko i na krótko opuszczała Warszawę. Nieliczne chwile spędzone wśród przyjaciół na wsi, paromiesięczny wyjazd do Ischlu i Włoch dla poratowania zdrowia, przejazdy przez Słowację i Czechy, gdzie poznała osobiście Vrchlickiego i innych pisarzy — to jedyne   urozmaicenia  w   wyczerpującej   pracy   twórczej i  zarobkowej.  Przelotny  okres stabilizacji materialnej minął z porzuceniem „Świtu". Po odejściu z redakcji trzeba było znowu łatać budżet lekcjami, przekładami, recenzjami.   Dorastające   dzieci   usamodzielniały    się z wolna, ale pracę dla nich trudno było zdobyć. Spauperyzowana    inteligencja    oblegała     kantory,     koleje i  banki,  niełatwo  znajdowała zajęcie  w  kraju,  gdzie władze   zaborcze   utrudniały   wstęp   do   administracji i ograniczały ilość wolnych zawodów. Zresztą na studia — często z konieczności odbywane w Rosji, na Zachodzie lub w Galicji — trzeba było mieć dostateczne fundusze. Do kariery kupieckiej tym bardziej niezbędny był kapitał. Pozostawało więc wyuczenie się fachu szybko zapewniającego utrzymanie. Na tę drogę skierowaia Konopnicka synów Tadeusza i Jana, dając im wykształcenie rolnicze. Córki, Zofia i Helena, również wcześnie rozpoczęły pracę udzielając korepetycji w Warszawie lub na kondycjach w ziemiańskich domach. Jedynie najmłodsza, w przyszłości wybitna aktorka — Laura Pytlińska — mogła dłużej korzystać z nauki na pensji w Warszawie. Najtrudniej było ulokować Stanisława, który po daremnych poszukiwaniach musiał wyjechać na praktykę handlową do Rosji.

Matka czuwać będzie nad nim stale. Czyś tylko zdrów i czy pamiętasz w każdej chwili i okoliczności, żeś tam tylko przechodzień i kolonista tymczasowy, który zwracać oczy rano i wieczór ma ku swojej ziemi i ku swemu niebu? Bo Polak oddalony od kraju tak tylko żyć może: w ciągłym związku duchowym z ojczyzną. *

Słała mu użyteczne drobiazgi, ale przede wszystkim książki i prasę polską, a do tomów Sienkiewicza dołączała Turgieniewa,  Maeterlincka,  Dostojewskiego.

 

Zdobycie fachu i posady dla synów, ratowanie ich przed groźną wieloletnią służbą wojskową, szukanie kondycji dla córek, opłacanie pensji dla Laury, wszystko to obciążało wyłącznie matkę. W Gusinie dzieci bywały tylko gośćmi, a i ten zadłużony folwarczek został sprzedany. W r. 1887 Jarosław wziął w dzierżawę majątek Górę w Sieradzkiem, gdzie przez pewien czas gospodarował z synami, Tadeuszem i Stanisławem. I tę próbę, podobnie jak następne, zakończyła ruina.

 

Obowiązki rodzinne nie ustawały; nawet po usamodzielnieniu się synów, zamążpójściu córek, Konopnicka dzieliła się z bliskimi każdym skromnym zarobkiem. Pomaga też Jarosławowi.

 

Przywykła do ciężkiej pracy pisarka nie skarżyła się jednak wówczas na warunki. Przetrwała najtrudniejsze lata w ubogiej klitce na Piekarskiej, gdzie osiedliła się z gromadką „drobiazgu", ocaliła dzieci przed nędzą, sama je wykształciła i przygotowała do życia. W każdej z następnych, dostatniej szych trochę siedzib na Chmielnej, Hożej, Wspólnej, Smolnej, Frascati potrafiła stworzyć pogodny krąg rodzinny, zdobyć wybranych i bliskich przyjaciół. Poprzestając, nie tylko z konieczności, na niewielkim kółku oddanych ludzi, znana była wówczas w całym kraju, wśród Polaków za kordonem i na obczyźnie. W Warszawie, mimo nigdy nie wygasłą wrogość kół zachowawczych, zdobyła w opinii powszechnej świetną i uznaną pozycję. Jej' twórczość i działalność społeczna — niezliczone kontakty ze stowarzyszeniami rzemieślniczymi i oświatowymi, pomoc wszelkim potrzebującym, opieka nad więźniami, tajne odczyty literackie, słynne już w kor-łach stołecznych lekcje literatury, jednały jej uznanie znakomitych literatów, ludzi nauki, wydawców, działaczy przemysłowych. Tenkiel, Krzemiński i Dubiecki — żywe kroniki powstania, Sienkiewicz, Dygasiński i Asnyk, literat i mecenas, przyjaciel Orzeszkowej — Ludwik Meyet, znawca literatury światowej Julian Adolf Święcicki, dr Karol Benni, którego słynne „piątki" gromadziły całą elitę umysłową Warszawy, magnat i literat ks. Michał Radziwiłł — oto wybrane jako przykład nazwiska ludzi o różnych przekonaniach i sytuacji społecznej, otaczających ją szczerym szacunkiem. Z ich pozycji i wpływów nie korzystała jednak nigdy dla osobistych potrzeb. Jedynie troska o dzieci mogła ją skłonić do zwrócenia się o pomoc: tak np., by ułatwić start życiowy Janowi, wstawiła się za nim u Radziwiłła, który istotnie zlecił mu pracę w swych posiadłościach. Poza tymi wyjątkowymi wypadkami, z upartą konsekwencją chroniła swą niezależność.

W kręgach najmłodszej lewicy intelektualnej pozycja Konopnickiej jako poetki była z dawna ustalona; dali temu świadectwo Krzywicki i Białobłocki, student Żeromski i jego koledzy. Bohusz (J. K. Potocki), założyciel „Głosu", odwoływał się do poetki o poparcie powstającego pisma.

 

W latach tych publikuje Konopnicka wiele utworów poza zaborem rosyjskim, osłaniając pseudonimami teksty patriotyczne. Wydawcy lwowscy, krakowscy, poznańscy znają dobrze podpisy Jana Waręża, Piotra Surmy, Jana Sawy. Natomiast nikt jeszcze, prócz korespondentów prywatnych, rodziny i Lenartowicza, nie znał zapisków i przyrzeczenia, jakie złożyła sobie pisarka po podróży na Litwę, Białoruś i Podlasie w r. 1888. Wrażenia były wstrząsające: Z Grodna pojechałam na Podlasie. Byłam w Białej, w Sokołowie, w Iganiach, w Siedlcach. Dotknęłam z bliska tej wielkiej rany krwawiącej, tego nawracania unitów. Nie widziałam takich rzeczy śmiertelnie smutnych, takiego ucisku. A o to teraz Boga proszę, aby mnie nie odwołał, póki ja nie dotknę oblicza tych ludzi i nie odejmę od nich chusty, na której by oblicze ono zostało — amen. — I dodała z goryczą — Wolność moja, wolność nasza — to wolność Andrzeja Chenier zaśpiewania pieśni przedśmiertnej.

 

Przyrzeczenie swoje pisarka spełniła. Jak Żeromski, notujący wówczas w dzienniku tragiczne obserwacje . Białej, zapamięta Konopnicka mękę podlaskich chłopów i da jej świadectwo w Przez głębię, we Wstępie do nie ukończonego poematu Unici, w Panu Balcerze. Za przyszłym autorem Ananke mogła powtórzyć myśli spisane przez niego w młodzieńczym pamiętniku: „Zapomnieli panowie, zapomnieli twoi księża, że trzeba nie dawać się — a tyś pamiętał, choć nie uczono cię pamiętać. I ty jeden płacisz krwią za ideę, idziesz w Sybir, rzucasz rodzinny dach — za ideę! Ty jeden jeszcze — wielki idealisto! Smutnaś, ty podlaska kraino."

 

Ale już utwory opublikowane dotychczas w Królestwie, łatwe do ujawnienia poezje zakordonowe, intensywna działalność społeczna wystarczały, by władze zaborcze niechętnie patrzyły na rosnącą sławę pisarki. „Cenzura strasznie surowa, zwłaszcza dla mnie" — pisała w 1888 r. Wkrótce zainteresuje się nią czarnosecinne pismo „Nowoje Wriemia", stwierdzając, że Konopnicka cieszy się nadmierną popularnością w Przywiślańskim Kraju, Galicji i na Białorusi. Nie była to sytuacja bezpieczna, ale nie groziła bezpośrednio osobistymi represjami. Toteż nie w okolicznościach politycznych leży główne źródło przełomu, jaki w roku 1890 dokonał się w życiu pisarki. Wzrastająca czujność władz mogła, przy wyjątkowo nie sprzyjających okolicznościach, doprowadzić do prześladowań i wysiedlenia z kraju, w tym wypadku jednak nie ta ewentualność zadecydowała. Wrogość zaborców odczuje zresztą Konopnicka dotkliwie i w późniejszych latach, mimo zmiany miejsca pobytu.

 

W pełni sławy, w toku licznych rozpoczętych prac, mocno już zmęczona wieloletnim wysiłkiem, musiała pisarka opuścić Warszawę i kraj, do którego na stałe wróci dopiero u kresu życia. Decyzję tę spowodowały względy rodzinne. Od kilku już lat niewytłumaczalne postępowanie córki Heleny było przyczyną trosk matki i rodzeństwa, w roku 1889 sytuacja stała się dramatyczna. Przyczyną wydarzeń okazała się choroba nerwowa Heleny, prowadząca do niepoczytalności.

 

Jedynym wyjściem dla matki i bliskich było opuszczenie Warszawy. Nie byli w stanie nadal pozostać wśród ludzi, którzy byli świadkami tragicznych zajść w życiu rodziny. Kleptomania Heleny, jej obłędny zamach na życie matki były wynikiem okrutnej choroby, ale opinia publiczna nie zawsze z należytym zrozumieniem oceniała te fakty. Synowie pracujący na prowincji i córki — zamężna wkrótce Zofia i ulokowana na kondycji Laura — mieli przyszłość zapewnioną. Do ostatnich chwil przed wyjazdem troszczyła się Konopnicka o ich spokój i dostatek. Parę tygodni przed opuszczeniem kraju pisała do Zofii:

Bolek [narzeczony Zofii, Bolesław Królikowski] był u mnie wczoraj i mówił, że dostanie miejsce w Sosnowcu lub Piotrkowie. Dla waszego spokoju i dla planu oddalenia się z Warszawy, jaki powinien być przyjęty przez naszą rodzinę — to bardzo dobrze.

 

Sama decydowała się na tułaczkę z ciężkim sercem. W przeddzień podróży, 13 II  1890 r. donosiła córce:

Wyjeżdżam jutro. Może w Krakowie zabawię czas jakiś, może pojadę do Styru albo do Szwajcarii, jak mi Bolek radzi. Sama dotąd nie wiem gdzie, bo mnie nic nie pociąga w żadną stronę i wiem, że wszędzie będzie mi smutno. W sierpniu na ślub wasz będę chciała koniecznie przyjechać. [...] Pełno wizyt przyjmować muszę, a wszystkie mi są przykre, boć wszyscy ci ludzie wiedzą o powodach mojego wyjazdu.I dodaje: Będę miała na jakie dwa miesiące fundusze na życie i na podróż — trzecią klasą rzecz prosta; przez ten czas zarobię znów. Z niebogatym zasobem wyjeżdżała na dwudziestoletnią tułaczkę; cały ten okres upłynie pod znakiem „paroksyzmów biedy".

 

W Krakowie zatrzymała się na miesiąc, regulując sprawy warszawskie. Wygłosiła tu odczyt o Odzie do młodości, przyjęty z wielkim uznaniem, spotkała się z żywą gościnnością. Pragnienie spokoju i konieczność pracy zmusiły ją jednak do opuszczenia miasta. Po parotygodniowym pobycie w Suchej na Podkarpaciu — upamiętnionym w nowelach, po zwiedzeniu Zakopanego, gdzie poznała Sabałę, po krótkotrwałym wyjeździe do Królestwa, wróciła na parę dni do Krakowa i tam, w lipcu 1890, była świadkiem uroczystego sprowadzenia prochów Mickiewicza. Obraz pochodu towarzyszącego trumnie uczynił na Konopnickiej silne wrażenie, dała temu wyraz w Ustach pisanych do Lenartowicza.

 

W połowie lipca wyjechała z kraju. Przez Węgry, Semmering do Grazu, stamtąd do Admontu, gdzie spotkała się z malarką Marią Dulębianką, wierną towarzyszką kolejnych wędrówek. Odtąd, z wyjątkiem przelotnych przyjazdów do kraju, będzie mieszkać i pracować na obczyźnie. Monachium, Zurych, Wiedeń, Mediolan, południe Włoch, Francja, wybrzeże dalmatyńskie, Istria, Czechy... Nigdzie nie mogła zamieszkać dłużej. Sprawił to nie tylko niepokój, nie tylko potrzeba nowych wrażeń pobudzających energię pisarską. Osiedlenie się gdziekolwiek na stałe utrudniał brak osobistego paszportu; w ówczesnym systemie prawnym kobieta zamężna mogła go uzyskać za zgodą męża. Od powrotu  do  kraju wstrzymywał lęk  przed  rozbudzeniem złych wspomnień.

 

Każdy krok życia cel mieć musi. Ja także sobie cel taki stworzyłam — wyjaśnia córce — muszę od przeszłości, w której uderzyło we mnie tyle ciosów — odgrodzić się jakąś dużą, uwieńczoną powodzeniem pracą. Wiesz, o czym mówię [aluzja do pierwszych zarysów poematu Pan Balcer, AB]. Jeśli tylko sił mi starczy, gdy uskutecznię to — powrócę. Będzie to rozumne i logiczne; podczas kiedy teraz wyjazd mój i powrót bez osiągnięcia żadnego celu nie miałby po prostu sensu. Czy myślisz, że mi tu nie tęskno? Że nie czuję tu braków różnych? [...] Ale ta obcość, ta martwość wkoło mnie zabliźnia moje rany. Tu ich nic nie szarpie oprócz własnych myśli, no a od tych uciec nie sposób.

 

W innym liście donosi: Pisałam raz jeszcze do Ojca, prosząc, aby mnie na to nie narażał, aby nie stawiał mnie w konieczności wyboru pomiędzy dożywotnim tułactwem a potrzebą prawnego usamodzielnienia od zależności, którą tak bez żadnego względu dla mnie i bez żadnego pożytku dla siebie, Ojciec chce utrzymać. Nie chodziłoby mi o to wcale. Okoliczności same tak się ułożyły, że w osobistej zależności nie jestem; ale i ta prawna, która uciemiężą mnie brakiem wszelkich legitymacji, stawia mnie w tak ciężkich kłopotach, że z największą przykrością muszę tak lub owak wyjść z tego nieznośnego położenia.

Na żaden radykalny krok nie zdecydowała się jednak, rozwodu nie zażądała i sytuacja pozostała bez zmiany.

 

Wytężona praca nie chroniąca przed biedą, częste wizyty w lombardach, mieszkania w najtańszych dzielnicach, oglądanie spektakli z „jaskółek", podróże ostatnią  klasą,   „oto  dość  jesienny  pejzaż   jednego    życia, które z daleka zapewne się niejednemu godnym zazdrości wydaje". Równocześnie stałe walki z cenzurą: „wykreślają mi, psują, niszczą, tak że zupełnie nie wiem, na czym się to skończy. Szczególniej poezje ulegają całej surowości". Wkrótce nadciągnęły nowe troski rodzinne, choroby — i cios najgorszy, śmierć ukochanego syna, w pełni sił, u progu najlepszych nadziei.

W  ostatnich  dniach lutego   1891   roku  Lenartowicz otrzymał list z Monachium: Przed dziesięciu dniami wróciłam z kraju, [...] Byłam tam od pierwszych dni stycznia — a odjeżdżając zostawiłam mogiłę najstarszego syna mego — Tadeusza. Pierwszy raz widziałam śmierć tak z bliska — a była to śmierć dziecka mego. Umarł na moich rękach i wiedział, że umiera, i nie okazał mi tego, i ja wiedziałam, że umiera,. i też mu nie okazałam tego. Rozstaliśmy się patrząc na. siebie.

 

Zostawiła mu matka na powązkowskiej mogile rozpaczliwy wiersz Tu się droga załamała.

Może właśnie powrót na obczyznę ocalił ją wówczas: przed kieską psychiczną. Rozstanie z miejscem tragedii, obce środowisko, nowe wrażenia. Ale dwunasty luty — data śmierci syna, pozostanie zawsze dniem Tadeusza.

 

Lata wędrówek, mimo codzienne troski, okazały się bezcenne w twórczości pisarki. Zdawała sobie z tego sprawę. Człowiek nie pająk, by sam z siebie snuł nieustannie, musi się o ruch życia z bliska ocierać, doznawać pewnych artystycznych wrażeń, widoków, słowem — jeśli ma pisać — musi tak nastrajać duszę, jak się nastraja instrument. Przebywanie w oderwaniu od tego wszystkiego, co jest umysłowym pokarmem, a nie w książkach leży, tylko w żywym życiu — z konieczności wyjaławia umysł. "

 

Przed  takim  ubóstwem  broniła  się z całą  energią. Niemłoda, schorowana,  chłonęła z ciekawością widok krajów, „ludzi i rzeczy". W surowej Szwajcarii i słonecznej Prowansji, cichej Normandii i gwarnych miastach włoskich śledziła zmienny pejzaż, barwne tłumy, podpatrywała zwyczaje i rytm codziennego życia. Obserwowała  uważnie  współczesny   ruch   intelektualny, dyskusje   artystyczne;   interesowała   się  wydarzeniami politycznymi i ruchem robotniczym,  ustawodawstwem i pedagogiką, socjologią tłumu i środowisk zawodowych, nowinkami psychologii indywidualnej i eksperymentami   wychowawczymi.   Słuchała  wieczorów   autorskich modernistów    (scharakteryzowała   żartobliwie    występ Dehmela), oglądała inscenizacje Ibsena, czytała d'An-nunzia i młodą poezję romańską i niemiecką, entuzjazmowała się odrodzeniem liryki prowansalskiej Wskrzeszonej   przez   Mistrala.   Odnawiała   dawne   lektury  — prozę biblijną i romantyków,  Heinego i Byrona,  Dostojewskiego,  Turgieniewa  i   Tołstoja.    Tropiła   ślady przeszłości    w muzeach i galeriach, zwiedzała słynne wykopaliska  i  ciche  cmentarze  regionalne.   A  jednocześnie,  na rybackich lagunach,  na rojnych  targowiskach,   kwietnym  corso,   w   zaułkach   Neapolu,   przędzalniach   mediolańskich,   szła  na  spotkanie   prostym ludziom, zawsze ciekawa ich losów i myśli.

 

W natłoku nowych wrażeń i tematów nie utraciła osobistego i literackiego kontaktu z krajem. Śledziła bystro nurtujące w nim przemiany, reagowała czujnie na przejawy dążeń wyzwoleńczych i zaostrzenie starć społecznych, na nowe akty represji zaborczych.  Poza

współpracą literacką i publicystyczną z wydawnictwami i prasą wszystkich zaborów, utrzymywała stałą łączność z postępowymi organizacjami społecznymi, komitetami pomocy dla więźniów politycznych, zrzeszeniami oświatowymi. Szczególną sympatią i poparciem darzyła działalność Marii i Bolesława Wysłouchów w Galicji. Twórczością swoją, korespondencją z działaczami i literatami ludowymi, akcją publicystyczną odegrała niezmiernie ważną rolę w podtrzymywaniu walki o kulturę polską na Śląsku, Warmii i na Mazurach. Dla Poznańskiego i całego zaboru pruskiego stała się reprezentantką na skalę międzynarodową. Od lat uczestniczyła w organizowaniu pomocy dla ofiar kolejnych „rugów pruskich" —• ustaw o wywłaszczeniu. W 1901 r. wystąpiła jako jedna z czołowych organizatorek światowej akcji protestu przeciw okrucieństwom Niemców we Wrześni, gdzie stłumili strajk dzieci polskich.

Wszyscy tu jesteśmy ogromnie wzburzeni wrzesińską sprawą — pisała z Włoch. Zdaje się, że rozbudzenie poczucia krzywd  narodowych  jest  powszechne  i  rozszerza  się  coraz

bardziej.

 

Myśl, aby zorganizować protest kobiet w różnych krajach, dojrzała i zaczyna się wcielać.

 

Pisarka wykorzystała wówczas wszystkie kontakty i znajomości, osobistą popularność we Włoszech, więzi łączące ją z Polonią Amerykańską (była członkinią honorową Związku Polek), emigrantami polskimi w Paryżu, Belgii, Berlinie, Rapperswiiu, z Ogniskiem Słowiańskim w Pradze, literatami i działaczami zagranicznymi — by dotrzeć nie tylko do stowarzyszeń kobiecych, jak początkowo zamierzała, ale i do zrzeszeń intelektualistów, robotników, artystów, lig ochrony praw obywatelskich, przedstawicieli prasy i administracji publicznej, do uczelni i zakładów wychowawczych w całej Europie i obu Amerykach. Razem z Jeżem, w porozumieniu z Sienkiewiczem i innymi przedstawicielami kultury polskiej, rozbudziła ogromną falę protestów, które na terenie Włoch i Francji urosły do manifestacji politycznej pod hasłem żądania niepodległości Polski. W Paryżu płomienny artykuł La Pologne ogłosiła w „Journal de Debats" słynna Sśverine; Konopnicka przesłała jej podziękowania. Orzeszkowej donosiła wzruszona: ,,A co Francja? Prawie że zawrzała! Severine dała w «Journal» taki artykuł, żeśmy go przed łzami ledwo doczytali. Nie tylko w tej sprawie, ale ogólny." 13 We Włoszech znakomity prawnik i przyjaciel Polaków, Attilio Begey, tłumacz protestu Sienkiewicza, z całą energią wspierał akcję pisarki. Pisał do niej: „Małe wołania małych męczenników z Wrześni wzruszyły cały świat".14 Pospieszyły z udziałem poetka Ada Negri i Edvige Solvi, setki stowarzyszeń i osób. Konopnicka, tu jak w innych krajach, upowszechniała grottgerowską Wojnę, Polonią, Lituanię. Włosi są zachwyceni — donosiła w liście. — Świeżo otrzymuję z Rzymu wiadomość taką: «My studenci uniwersytetu w Rzymie, utworzyliśmy komitet Pro Polonia i zapytujemy, co mamy robić i jak pani zamierza pokierować nami» [...] Listy napływają w dalszym ciągu. W Genui rozrzucają na ulicach bardzo gorący świstek w naszej sprawie [...]. Kończy [się] «Viva la Polonia independente!» [...] Merzbach z Brukseli też nam pocześnie pomaga. Pisałam teraz świeżo do Mistress Chapman, przewodniczącej w nowojorskim Stów. Kobiet. […] Od mego nieznanego korespondenta w Kalifornii miałam świeżo list. Po paru miesiącach donosi: Przysłali mi tu z Rzymu ogromny afisz, wydany i rozlepiany w Rzymie przez studentów uniwersytetu a wzywający  wszystkie  uniwersytety  włoskie  do  protestu. W innym liście informuje: Druk «wezwania» naszego   do protestu już i w niemieckim przekładzie  się  ukazał  i  równie  jak  niemieckie listy  protestu już prawie cały nakład rozesłany został. [...] Chcą protestować Niemki w Austrii, w Saksonii, w Bawarii. W Szwajcarii też się zapowiada dobre powodzenie protestu. Ale wszystkie   nadzieje   przechodzą   Włochy.   Dzienniki    w    Rzymie, w Mediolanie  [...] Florencji, Weronie, w  Genui, w Turynie pomieściły  nasze  wezwanie  i  wszystkie  stowarzyszenia  kobiece popierają naszą akcję [...], nawet jakiś wieśniak z Altopascio pisze,  żeby  i  tam  do  nich listy  protestu  posłać, bo chcą podpisywać.  I jeszcze gdzie indziej: „[...] protest rośnie. Szczególniej stowarzyszenia robotnicze protestują tęgo. Analfabeci proszą, żeby ich podpisywać."

 

Po paru latach z równą energią i oddaniem organizować będzie pisarka akcję pomocy dla strajkujących w rewolucyjnej Warszawie. W 1908—1910 r. Rotą, szeregiem odezw i wierszy odpowie na ponowne ustawy pruskie o wywłaszczeniu. Tymczasem — nadsłuchując czujnie wieści z kraju i śledząc losy polskich emigrantów, poznając nowe ziemie, ludzi, dzieła, rozwija różnorodną pracę literacką.

 

U kresu lat osiemdziesiątych twórczość Konopnickiej wzbogaca się o nowe dziedziny, tematy i rodzaje. Nadal ukazują się liczne zbiory poezji oryginalnych, publikowanych coraz częściej poza Królestwem, gdzie cenzura kaleczyła je albo wcale nie dopuszczała ich do druku.

A mnie cenzura szykanuje aż strach — skarżyła się pisarka w jednej z wielu podobnych wzmianek. — Gdzie co poślę — wykreślają całkiem. Jak by nie było. Gdyby nie wydanie Italii, nie byłoby z czego żyć.

 

Utwory jawnie podejmujące tematykę patriotyczną ogłaszała w Galicji, zwykle pod pseudonimem, by nie zamykać sobie zupełnie drogi do zaboru rosyjskiego. Opatrzone więc jej nazwiskiem bądź podpisane — Piotr Surma, Jan Waręż, Jan Sawa, ukazują się m. in. zbiorki: Kwiaty i pieśni (1890), Poezje seria TV (1896), Linie i dźwięki (1897), Damnata (1900), Italia (1901), Śpiewnik historyczny (1904), Ludziom i chwilom (1905), Nowe pieśni (1905), Glosy ciszy (1906).

 

Ogłasza także Konopnicka tłumaczenia poetyckie i prozaiczne zdumiewające swą różnorodnością. Są to przekłady z literatury niemieckiej i austriackiej — min. utworów R. Hammerlinga, G. Hauptmanna, H. Heinego, P. Heysego, P. O. Hóckera, K. A. Kortuma, J. Wolffa; z francuskiej — L. Ackermanna, A. Daudeta, V. Hugo, E. Rostanda, Sully-Prudhomme'a; z włoskiej — jak E. Amicisa, G. d'Annuzio, A. Negri; z czeskiej — jak S. Cecha, J. Vrehlickiego; z angielskiej, belgijskiej (w języku francuskim) i innych.

 

Jednocześnie poczynają się ukazywać kolejne zbiory nowel, szkiców i obrazków: Cztery nowele (1888), Moi znajomi (1890), Na drodze (1893), Nowele, (1897), Ludzie i rzeczy (1898), Na normandzkim brzegu (1904). Pisze też Konopnicka utwory dla dzieci. Zarazem, obok okolicznościowej publicystyki, reportaży z wystaw, galerii, szkół, widowisk, rozwija wielostronną pracę krytycznoliteracką.  Obejmuje  ona  dorobek   pisarzy   przeszłości i współczesnych,  polskich i  obcych,  zawiera  recenzje i ulotne szkice, portrety twórców i analizy poszczególnych dzieł, obszerne źródłowe rozprawy i pełne temperamentu polemiki. Z przeszłości wybiera pisarka najchętniej romantyków: Słowackiego i Mickiewicza, Lenartowicza i Zaleskiego. Pisze wiele o współczesnych, m.in.  o Prusie,   Orzeszkowej,   Dygasińskim,   Sienkiewiczu, o Rapackim i Bałuckim, o Kraszewskim i Jeżu, o Hajocie (H. J. Rogozińskiej) i Jasieńczyku (W. Karczewskim),  o  Gomulickim  i  Or-Ocie.    Interesuje    się twórczością wspomnianych już pisarzy: G. Hauptmanna, E.   Rostanda,   E.  Madacha,   J.   Vrehlickiego.   Nieliczne tylko teksty wydane zostały w zbiorach, jak np. część studiów o Mickiewiczu: O Mickiewiczowskiej „Odzie do młodości" (1890), Z   roku   Mickiewiczowskiego   (1898), Mickiewicz: jego życie i duch (1899); o Słowackim — O „Beniowskim" (1911, wyd. pośmiertne), o Lenartowiczu w Ludziach   i   rzeczach   (1898);   o   Sierikiewieczu, Asnyku, Zaleskim, Rostandzie —   Trzy   studia   (1902), Szkice (1904). Znaczna część ciekawych rozpraw czeka jeszcze na przypomnienie i wydanie.

 

 Wśród artykułów rozproszonych na łamach pism warszawskich i galicyjskich, a poświęconych pisarzom współczesnym, interesujące problemy porusza studium o Omyłce Prusa, zawierające polemikę na temat stosunku do powstania oraz wnikliwą ocenę poznawczych i  artystycznych wyników  ujęcia tematu w  opowieści dziecięcego narratora. Inny utwór Prusa, nowela Zemsta — dał okazję do dyskusji o przyszłości wysiedleńców z ziem polskich i ostrego protestu przeciw nadziejom związanym z kolonizacją; Odpowiedź, podpisał Jan Sawa. Bogatą charakterystykę zainteresowań i metod pisarskich Orzeszkowej przedstawiła Konopnicka w artykułach o Chamie, o postaciach ludowych autorki Nizin, o Pannie Antoninie i opowiadaniu W zimowy wieczór. W pracach poświęconych Sienkiewiczowi, obok wydanej osobno rozprawy o Krzyżakach i artykułu jubileuszowego w r. 1900, na uwagę zasługuje studium o Panu Wolodyjowskim, w którym, mimo wyrazu hołdu dla kunsztu wskrzeszenia przeszłości, podkreśliła jednak pisarka nadmierne zafascynowanie urokiem szlacheckiej legendy.

 

Zagadnienie stosunku do postaci chłopskich, problem stosowania gwary w utworze literackim porusza obszernie w polemicznym artykule o Beldonku Dygasińskiego'.

 

W licznych studiach poświęconych literaturze współczesnej nadal wypowiada się pisarka w sprawach stanowiących przedmiot aktualnych starć ideowych i dyskusji nad rozwojem realistycznej prozy. W charakterystykach twórców umiejętnie wydobywa indywidualne cechy ich poglądów i stylu, a zarazem, bezpośrednio lub aluzyjnie (w ciągłej zależności od cenzury), uwydatnia własne odrębne stanowisko.

 

Artykuły o utworach bieżących, zapoczątkowane „przeglądami" z 1881 r., pisuje Konopnicka stale. W latach dziewięćdziesiątych jednak, po wyjeździe z kraju, na pierwsze miejsce w jej zainteresowaniach wysuwają się studia nad twórczością romantyków, zwłaszcza Mickiewicza. Prace jemu poświęcone, różnorodne rodzajowo —od rozważań historycznoliterackich po zbeletryzowane opisy biograficzne — mają niejednakową wartość. Obecnie większość z nich ma już znaczenie tylko dokumentarne. Tak jest ze studium O Mickiewiczowskiej   „Odzie   do  młodości"   wygłoszonym w  1890  r. w Krakowie i wkrótce opublikowanym. W swoim czasie spełniło ono wybitną rolę patriotyczną i radykalizującą,  dziś  jest świadectwem zamkniętej  epoki.  Odmienne są losy recepcji studium o I i II części Mickiewiczowskich Dziadów (1898) r. Mimo  ostrej   polemiki, jaką wzbudziło, zwłaszcza ze strony J. Kallenbacha, zawiera ono tezy, które dziś podtrzymuje i rozwija nauka o  literaturze,  np.   trafne   ujęcie   problemu  ludowości, słuszne    domysły    na    temat    chronologii   powstania

utworu.

 

Odmienne rodzajowo i tematycznie, zbeletryzowane Portrety   piórem   (1898)   —   zestawienie   wspomnień współczesnych o Mickiewiczu, zawierają wiele cennych domysłów    biograficznych.    Najbardziej    wartościową pracą   krytyczną  jest   próba  monograficznej   syntezy: Mickiewicz: jego życie i duch (1899 r.). W niektórych jej tezach Konopnicka wyprzedziła ówczesnych badaczy literatury: konflikt moralny w Konradzie Wallenrodzie określiła jako tragizm zdrady, wypowiedziała odkrywcze uwagi o realizmie Pana Tadeusza, trafnie odczytała   Księgi   narodu   i   pielgrzymstwa   jako    dzieło o dwojakiej funkcji — dekalogu aktualnych wskazań politycznych dla emigracji i ogólnej koncepcji historiozoficznej .

 

Odmienny charakter mają studia Konopnickiej o Mickiewiczu powstałe w latach rewolucji (1906), jak artykuł o Legionie z 1848 r. i rozprawa o książce literata francuskiego G. Sarrazina O wielkich poetach romantycznych Polski. Wiążą się one z ówczesnymi rozważaniami pisarki nad rolą przełomów rewolucyjnych w dziejach, sięgają do minionych sytuacji historycznych po  porównania   (lecz nie  analogie!),   które  by  mogły ułatwić orientację w rozwoju i ocenie wydarzeń aktualnych. Spośród prac poświęconych innym pisarzom okresu romantyzmu, jak Zaleski, Lenartowicz, szczególną wartością wyróżnia się studium o ulubionym twórcy —-Słowackim. W obszernym eseju O Beniowskim świetnie uchwyciła autorka ideową i artystyczną funkcję przenikania się dwu planów poematu, fabularnej narracji i polemicznych dygresji.

 

Wśród licznych studiów z literatury obcej oryginalną interpretacją utworów, szerokim tłem porównawczym, znajomością wymogów sceny i werwą pisarską wyróżnia się esej o Cyranie de Bergerac Rostanda wydany w zbiorze Trzy studia (1002 r.)- Tę „komedię bohaterską" wskrzeszającą postać słynnego Gaskończyka, rycerza, poety i odkrywcy, przełożyła Konopnicka wraz z W. Zagórskim. Podobne walory ma artykuł o dramacie Święto pokoju Hauptmanna ogłoszony w „Bibliotece Warszawskiej" (1892 r.).

 

Studia i szkice Konopnickiej cechuje odkrywczość spostrzeżeń, duża kultura literacka. Zawierają one wiele odważnych wystąpień polemicznych w kwestiach społecznych i narodowych, ujętych z właściwym pisarce demokratyzmem, żarliwością patriotyczną. Odznaczają się wrażliwością na problematykę artystyczną; w tej dziedzinie wiele mogła skorzystać autorka czytając słynne Mieszaniny Litwosa. W przeciwieństwie jednak do pism krytycznych Sienkiewicza, a także w odróżnieniu od powściągliwego Prusa, niektóre studia Konopnickiej (np. o Ad astra Orzeszkowej) cechuje nadmierna impresyjność ujęcia i stylu. I w tej dziedzinie jej pisarstwa czas dokonał selekcji; pozostały wszakże teksty warte pamięci.

 

W obfitym dorobku poetyckim tych lat, obok motywów i problemów rozwiniętych w trzech seriach Poezji (z lat 1881—1886) i nadal kontynuowanych, pojawiają się nowe zainteresowania tematyczne, a także wiele istotnych zagadnień natury ideowej.

 

Pisarka,   mimo   oddalenie   od   kraju,   nadal   mocno z nim związana i dysponująca teraz szerokim tłem porównawczym (interesowała się żywo problematyką społeczną na Zachodzie), zdawała sobie sprawę z głównych tendencji    rozwojowych    charakteryzujących    procesy społeczno-polityczne u schyłku XIX wieku. Intensywne zaangażowanie społeczne Konopnickiej, szczególnie wyraźne w pierwszym okresie  twórczości,  miało jednak zawsze charakter całkowicie wolontariuszowski. Nigdy, nawet pośrednio, nie chciała pisarka wiązać się organizacyjnie z działalnością żadnego stronnictwa lub partii. Podkreślał  ten  fakt  Ludwik  Krzywicki,  wspominając jej  kontakty w latach 1878—80 z działaczami pierwszych marksistowskich kół socjalistycznych, z którymi stykała się prywatnie i których wspomagała, gdy zostali uwięzieni. 20 Doświadczyli tego w latach 1886—88 założyciele   „Głosu";  nie  odmówiła  współpracy   z  pismem, ale wstrzymała się przed wszelkimi związkami organizacyjno-politycznymi.   Wśród redaktorów-założycieli znajdowali się zresztą, obok przyszłych działaczy socjalistycznych, również przyszli aktywiści endecji.

 

Podobnie postępowała Konopnicka po wyjeździe z kraju. Sympatyzowała z pismem Stronnictwa Demokratycznego Galicji, krakowską „Nową Reformą", kierowaną m.in. przez M. Pawlikowskiego i Asnyka, była po ich stronie w walkach ze stańczykami. Przychylnie traktowała  jej   akcję  wyborczą  do  władz  samorządowych i sejmu, ponieważ w działalności Stronnictwa widziała przeciwwagę dla wpływów konserwatywnych, nadal w Galicji potężnych. O stańczykach zaś Konopnicka miała opinię ustaloną dawno i niezmienną; w jednym z listów do Pawlikowskiego napisała z okazji przygotowań do obchodu stulecia Konstytucji 3 Maja: Nędza używanej broni i środków walki świadczy sama o słabości partii. Teraz bije godzina nieprzyjazna dla wszelkiej pleśni i wszelkiej obłudy. Idea demokratyczna zyskuje wszędzie podstawy, jakich nigdy przedtem nie miała. Dawniej musiała ona zawsze spiskować trochę, trąciła masonerią i hasła swoje wypowiadała przed wtajemniczonymi tylko. Teraz przyszedł jej czas, teraz nie jest już spiskiem, rewolucją, przewrotem porządku „z łaski bożej", ale jest obywatelstwem, jest oddechem narodów, jest życiem samym. Najlepszy dowód jej prawowitości i jej dostojeństwa w wadze i powadze ludzi, którzy jej u nas służą. Niechże zwycięża i nadal i zawsze. A Wam, panowie, siły i jeszcze raz siły! Wy to właściwie rozwijacie ideę tej konstytucji, której pamiątkę obchodzić mamy. Ciekawe, jakim czołem obchodzić ją będzie stańczykowska partia sprzeniewierzająca się wszystkim jej zasadom. Trzeci Maj — to tryumf Waszego sztandaru, a pręgierz dla nich.

 

Słowa uznania dla Stronnictwa Demokratycznego, przeciwstawienie go stańczykom, nie oznaczały jednak pełnej aprobaty jego programu. Konopnicka krytycznie odnosiła się do ostrożnych postulatów społecznych działaczy liberalnych, dostrzegała wątłość i światopoglądową chwiejność elementów mieszczańskich i inteligenckich, na których się opierali, pojmowała, że są one niezdolne do reprezentowania rzeczywistych interesów i dążeń emancypujących się mas ludowych i klasy robotniczej. Nie uszedł jej uwagi lęk liberałów przed wzrastającą  samodzielnością  chłopstwa  i  proletariatu, obserwowała z niechęcią kompromisy i gry polityczne uprawiane w obawie przed ruchem mas.

 

Najbliższa była jej działalność Marii i Bolesława Wysłouchów, którzy z Janem Stapińskim, Jakubem Bojką byli organizatorami Polskiego Stronnictwa Ludowego, •stanowiącego przed rozłamem najbardziej radykalny kierunek ruchu ludowego w Galicji. Z pismami wydawanymi przez Wysłouchów — „Kurierem Lwowskim", „Przyjacielem Ludu", „Przodownicą", „Zorzą", współpracowała blisko, w nich znajdując główne oparcie dla takich akcji społecznych jak np. działalność Towarzystwa Szkół Ludowych, pomoc dla Polaków na Śląsku i w zaborze pruskim, organizacja protestu wrzesińskiego (wbrew kierunkowi, jaki chciał mu nadać stańczykowski „Czas") i protestu przeciw oderwaniu Chełmszczyzny przez rząd carski.

 

I w tej współpracy jednak stanowczo unikała udziału w ostrych sporach ideowych i taktycznych rozdzierających organizacje ludowe w Galicji i odmawiała deklaracji programowych. Dopiero w latach rewolucji położy, obok Żeromskiego, podpis pod manifestem organizacji politycznej — polskiego Związku Ludowego w Królestwie.

 

Mimo tej niechęci do ustalania własnego stanowiska w ramach aktualnych organizacji i programów, zaangażowanie społeczne Konopnickiej miało określony kierunek. Wynikało ono nie tylko z emocjonalnej, ale i racjonalnej solidarności z klasami ujarzmionymi w społeczeństwie burżuazyjnym. Solidarność ta, obok współczucia skrzywdzonym, obejmowała także uznanie ich prawa do emancypacji. Hamowała ją jednak, już w latach 80., obawa przed gwałtownością walki klasowej, której źródła i motywy dostrzegła i których uczciwie nie taiła — w wypowiedziach i utworach. Kelles-Krauz trafnie uchwycił tę sprzeczność, mówiąc o ścieraniu się w świadomości pisarki myśli obu polemistów, Słowackiego i Krasińskiego, z okresu ich sporu o Trzy psalmy. Spostrzeżenie to staje się szczególnie aktualne w sytuacji lat dziewięćdziesiątych.

 

Znamienne dla schyłku XIX w. w Polsce rozszerzanie się ruchu robotniczego i chłopskiego i jednoczesne precyzowanie się programów w sprawie wyzwolenia narodowego w różnych, burżuazyjnych i robotniczych partiach politycznych z nową ostrością wysunęły problem stosunku między zadaniami walki klasowej a sprawą odzyskania niepodległości. Problemu tego nie mogło ominąć całe pokolenie rówieśników pisarskich Konopnickiej. W jej zaś twórczości odwaga patriotyczna, protest przeciw wszelkim formom kompromisu z zaborcami stanowiły cechę niezmiernie silną i powszechnie odczuwaną przez społeczeństwo w kraju i emigrację polską.

 

Koncepcja narodu, jaką uznawała pisarka, była zdecydowanie demokratyczna: perspektywa niepodległości była dla Konopnickiej perspektywą społecznego wyzwolenia. Dała temu wyraz w znanych już utworach z dawnych lat; w r. 1886 napisała do Vrchlickiego: Rządy wszystkie mogą nas deptać; narody — te będą zawsze współczuły nam. Rządy są przeczeniem sprawiedliwości; narody — te kiedyś urzeczywistnią ideał jej na ziemi. Teraz jest czas zaborców, lecz kiedyś przyjdzie chwila wielkiej likwidacji dziejowej. Wierzę w sprawiedliwość, wierzę w logikę dziejów.

 

Tę logikę dziejów we własnym społeczeństwie widziała w zrywie wyzwoleńczym ujarzmionych, zdobywających wolność dla narodu. Wizję ludowej rewolty w Imaginie otwierała słowami: „Bo już dzień przyszedł

[pomsty — krzywdzonego" (XX, 231). W jednym z listów, w roku 1888 pisała, używając metafory, że wolność przyjdzie „z rozpaczy duchów żyjących w ucisku i za dni swoich — przeklętych".

 

Myśl o nierozłączności wyzwoleńczych dążeń klas uciskanych ze sprawą samodzielności narodowej nurtuje ją nadal w następnych latach, nie pozwala przemilczeć rzeczywistych motywów i celów walki klasowej, choć przeraża ją cena ofiar, niepokoi rozbicie narodu. Stąd nierzadkie w jej poglądach i twórczości niekonsekwencje.

 

Wytrwale piętnuje wyzyskiwanie patriotyzmu mas ludowych dla celów partii wyrażających interesy klas posiadających. W r. 1891, w dniu, w którym pisała do Pawlikowskiego,  komunikuje  Lenartowiczowi:

Poruszeni tu ludzie bardzo zamiarem uczczenia stuletniej rocznicy Konstytucji. Ci nawet, którzy nigdy demokratami nie byli i samą ideę konstytucji owej po stokroć słowem i czynem sponiewierali, teraz pod sztandar ten idą. Czy szczerze — tego nie chcę sądzić. Przez sto lat zapieraliśmy się jedności z ludem: teraz zabieramy się jedność tę święcić. Pozwoliliśmy, aby rządy uwłaszczały chłopów, a teraz będziemy wiwatować na cześć wolności kmiecej. Pozwoliliśmy, że zrobiono z chłopa przyrodzonego nieprzyjaciela szlachty — o ile szlachta już tego sama nie zrobiła — a teraz  będziemy  obchodzili  stuletnią  rocznicę  sojuszu  naszego z ludem.

 

Gdybyż to uznanie, poprawa, nawrót, odrodzenie! Ale ja się boję, że to tylko trochę krzyku partii, trochę wzajemnego szkodzenia sobie, trochę zresztą i czczego, i bezpłodnego — bo nie z czynu w czyn, ale z frazesu wiodącego — zapału.

 

Równie trzeźwo spojrzy na przeszłość parę lat później, w odczycie Nasz lud wygłoszonym w r. 1896 we

Lwowie, opublikowanym wówczas, a potem przypomnianym w r. 1907, w czasie rewolucji.

Znane są te dzieje, które, przeszedłszy przez cały szereg cząstkowych zwycięstw, kończą się na opoczyńskich statutach ustawodawstwem Olbrachta w Piotrkowie, przytwierdzającym ludność rolną do ziemi.

 

Zrobiono swoje.

Naród został złamany, a ta jego część, która nie chciała postawić granicy swojej przewadze ani się z masą ludu zespolić dla dobra kraju — lud ten odepchnęła, a potem — zdeptała nogami.

 

Piętnowała więc bez osłonek fałsz solidarystycznej legendy o historii Polski, nadużywanie wspomnień o racławickich kosynierach, którymi partie burżuazyjne i stronnictwa ulegające ich wpływom posługiwały się jako przeciwwagą dla klasowych dążeń robotniczych i chłopskich. A jednak, w popularnym, mocno zabarwionym dydaktyzmem Śpiewniku historycznym sama ulega pokusie haseł solidaryzmu.

 

W artykule O „Tłumie" słów kilka (w odpowiedzi na studium socjologiczno-prawne W. Łozińskiego) próbowała teoretycznie określić uzasadnienie motywów dążeń rewolucyjnych, pisała o zrozumiałym buncie „tych, którym odebrano prawo powietrza, światła, wolnego głosu, oddechu, słowem, prawo bycia człowiekiem".( Ale jednocześnie, w dramacie symbolicznym Prometeusz i Syzyf (1892, wznowienie 1907), niezwykle przenikliwie wskazując źródła nieufności mas do współczesnych inteligenckich Prometeuszów-budzicieli, z obawą przewidywała, że rozbudzone masy mogą jeszcze okazać się siłą niszczycielską, a zarazem bezradną wobec własnych cierpień. Warto wspomnieć, że wieloznaczny ten dramat zdobył dużą popularność wśród liberalnej i radykalnej lewicy inteligenckiej w Rosji, a wręcz z entuzjazmem przyjęty został przez rewolucyjnych działaczy społeczno-literackich w południowej Słowiańszczyźnie. W Bułgarii np., przełożony już w 1893 r. przez Georgi Bakałowa, wznawiany był wielokrotnie i powtórnie tłumaczony.

 

Podobne poszukiwania i niepokoje wiążące się z podstawowym zagadnieniem — kierunku i form, jakie przybiera rozwój społeczny, oraz z konkretną problematyką społeczną i narodową kraju — odnaleźć można w innych utworach pisarki z tych lat, w wierszach, studiach krytycznych, w korespondencji.

 

Pisała Konopnicka o żywym uznaniu dla „socjalistycznych [...] w treści" zbiorów wierszy Ady Negri, Niedola, Burze, którymi zainteresowała się tak dalece, że przetłumaczyła je w całości. Sądziła, w czym się zresztą zawiodła, że cenzura warszawska okaże się mniej surowa dla obcego nazwiska i przepuści radykalne społecznie utwory. Ale jednocześnie — może wbrew wnioskom, jakie wyciągnęli cenzorzy — zastrzegała, że socjalistyczny charakter tych wierszy pojmuje „nie jako zasadę i kierunek", ale jako wierne odzwierciedlenie sytuacji „roboczego ludu".

 

Pisała z sympatią o Limanowskim i pozostającej pod jego wpływami młodzieży socjalistycznej, z którą stykała się często w Szwajcarii, ale z niechęcią i obawą notowała, że są wśród nich grupy obojętne sprawie niepodległości. Skomplikowana pozycja lewicy socjalistycznej, zmuszonej ido walki nie tylko z jawnymi przeciwnikami klasowymi, ale także z wpływami ideologii burżuazyjnych  na   działaczy   ruchu  robotniczego,   nie ułatwiała wówczas postronnym obserwatorom orientacji w poglądach marksistów polskich na kwestię narodową. Zmagał się z tym problemem Żeromski i działacz partii — Strug, tym trudniej było go zgłębić Konopnickiej, dla której najbliższe pozostawały nadal koncepcje rewolucyjnych demokratów — lewicy ostatniego powstania. Mimo aktualne obserwacje życia społecznego, mimo rozległe lektury sięgające od socjologów pozytywizmu po publikacje marksistowskie (czytywała, jak wynika z notatek, Marksa, Augusta Bebla), cały system jej myśli, język, którym wypowiadała się w kwestiach społecznych, związany był z tamtą tradycją. Stąd szczere jej uznanie dla Bolesława Limanowskiego, autora Historii demokracji polskiej, i obopólna wymiana myśli z Bronisławem Szwarce po jego powrocie z zesłania, stąd bliskość poglądów z Jeżem. Ale z kolei od innych emigrantów politycznych, z którymi zetknęła się w Szwajcarii, Francji, Włoszech i Berlinie, od ludzi zakrzepłych w pojęciach i programach lat sześćdziesiątych, dzieliło ją uporczywe dążenie do przyswojenia problematyki postępujących procesów społecznych, uważna i uczciwa postawa wrażliwego świadka szukającego miejsca wśród współczesnej lewicy. W archiwach powstańczych Rapperswilu, jak przy innych okazjach w pismach Mickiewicza, szukała śladów do niej prowadzących od Padlewskiego, Kalinowskiego, Dąbrowskiego, których postępową działalność dokładnie studiowała.

 

Dlatego zbyt pochopnie wnioskował jeden z krytyków, kiedy w obawie przed niepożądanymi refleksjami odbiorców tak uładzał obraz pisarki:

Przy wielkim swoim talencie i temperamencie Konopnicka, skłonna do upatrywania wszędzie tylko krzywdzicieli i pokrzywdzonych, mogłaby się łatwo stać szkodliwą dla ogólnej sprawy polskiej przez mimowolne jątrzenie kontrastów klasowych, gdyby nie była oprócz poetki i patriotką. [...] Dla Konopnickiej patriotyzm jest niejako hamulcem i daje jej tę wspaniałą równowagę rozumu i serca...

W rzeczywistości owej równowagi pisarka nie zdobyła. Problem był i pozostał otwarty.

 

W wymienionych tomikach poetyckich z lat 1890— 1905 realia życia społecznego i martyrologii narodowej przenikają nie tylko do utworów bezpośrednio dających im świadectwo, jak obszerne poematy Przez głębinę (1902; osobne wyd. W-wa 1907), Unici (1907; nieskończony), Sen Jermaka (1895; w wyd. książkowym w zbiorze Ludziom i chwilom), w których wypełnia pisarka plan zapowiedziany kiedyś w liście do Lenartowicza.

 

Z problematyką historii narodowej wiążą się także znane wiersze Trzeci Maj, Ave Patria i Kościuszkowskiej insurekcji poświęcony „list z 1794 roku" — Po bitwie (wszystkie w Ludziom i chwilom). Siadem Imaginy uwydatniają one w przeszłości heroikę demokratycznych walk i w niej, a nie w legendzie mocarstwowych podbojów, wskazują podstawę do dumy i źródło emocji patriotycznych:

 

O, ty Polsko, ojczyzno ty miła,

W katakumbach, w podziemiach żyjąca,

Wiesz-że, skąd ci to światło, ta siła,

Co przestrachem pierś panów twych trąca?

O, nie z twojej królewskiej purpury,

Rozerwanej na troje dziś w strzępy,

O, nie z klątwy rzuconej pod chmury

Na kraczące u piersi twej sępy!

 

Boś prorokiem ty była dni onych,

Głosząc prawo dla chłopskiej siermięgi
I wpisując twych synów skrzywdzonych
Do dziedzicznej wolności twych księgi.

O, ty Polsko, ojczyzno ty miła!

Tyś się w lasach i zbożach po rosie

Prostym sercom i oczom jawiła,

Na miesięcznej, na chłopskiej tej kosie.

 

Kiedy szabla już w ręku omdlała,

Kiedy szczerbców nie dźwigały już karły,

Tyś nam błysła znów jedna i cała,

Gdy się kosy krakowskie podparły!

 

Do tradycji rewolucyjnego braterstwa Słowian w latach Wiosny Ludów odwołują się wiersze: Na zjazd w Kromieryżu (na melodię Gdy naród do boju), zamieszczony w zbiorze Ludziom i chwilom, i Braciom Czechowi — w zbiorze Damnata.

 

Echa rozważań nad rolą mas w rozwoju historii powracają w cyklu Hellenika (Poezje, 1896) — w wierszach Helios, Elektra, Cytara Tymona. Raz jeszcze poprzez metaforę antycznej Grecji — nieuchronnego zmierzchu jej systemu społecznego wyrosłego z niewolnictwa, rzutowała pisarka w przeszłość problematykę aktualnych stosunków między procesem społecznym i kulturą. Z intuicyjną odkrywczością wskazywała motywy narodzin pojęcia zagadkowego przeznaczenia, symbolizującego potęgę i nieznane rezultaty młodych sił społecznych „przeobrażających się w olbrzyma".

 

W poemacie Augury z tego cyklu, a następnie w wierszu U starej tamy (Poezje, 1896), wyraziście i oszczędnie uwydatnija dramatyczną bezsiłę oporu przeciw żywiołowi przemian.

 

W podobne przemyślenia obfitują refleksyjne liryki zawarte w cyklu Z mojej Biblii (Poezje, 1896), w zbiorkach Linie i dźwięki (1897), Glosy ciszy (1906). W zwięzłych, aforystycznych wierszach, stylizowanych —nie bez wpływu parabol mickiewiczowskich — na wzór ewangelijnych przypowieści, rozwija pisarka nadal, jak w pierwszych tomikach poetyckich i Imaginie, wątki marzeń o spełnieniu sprawiedliwego' sądu:

 

Gdzie jest ten grom, co przyjdzie a na prochy zetrze

Jesienne drzewo ludów, trzęsące się w wietrze,

I nowe latorózgi dobędzie z korzeni,

I żywym majem starą ziemię udzieleni?

 

Powraca metafora Chrystusowego gniewu wymierzonego w sprawców krzywd ludzkich:

 

Gniew  Barankowy  straszniejszy  jest  w  sobie,

Niż gniew lwa, z rykiem gdy puszczę oblata,

A kości wtedy poruszą się w grobie,

Gdy ten, co gładzi od wieków grzech świata,

Strzęśnie swe runo z krzywd obcych i z winy...

            Zaprawdę, sąd się zacznie tej godziny!

 

Surowy osąd, groźba nieuchronnej zapłaty — motyw ten powraca wielokrotnie:

 

Kto krzywdę płodzi, niech jeszcze ją płodzi,

A który płacze, ten jeszcze niech płacze.

Noc się przesila i dzień już przychodzi:

            Obaczę!

 

Kto ucisk mnoży, niech jeszcze go mnoży,

A który milczy, niech chowa swą ciszę.

Rychło się błękit nad światem otworzy

            Usłyszę!

 

Kto cięży ziemi, niech jeszcze jej cięży,       

Kto pomsty żąda, niech wstrzyma swą  żądzę,


Rychło się szala u wagi natęży:  

Rozsądzę!

 

Konkretną społeczną treść tych moralitetów ukażą autorce doświadczenia lat 1905—1907.

 

Rozważaniom wysnutym z motywów ewangelicznych towarzyszą intepretacje legend i mitów zawartych w kultach Dalekiego Wschodu (NIana-vadharmasastra, 1891), zwłaszcza indyjskich, budzących wówczas zainteresowanie literatury europejskiej. Swój, jak pisała Konopnicka, antydogmatyczny stosunek do wierzeń podkreśliła ponownie w cytowanym wierszu Po zwiedzeniu kościoła jubileuszowego w Rzymie (1895), w utworach poświęconych unitom, w powstających strofach Balcera. Na temat indywidualnych praw jednostki do interpretacji kultu wypowiedziała się najdobitniej w nie opublikowanym za życia wierszu Si quis dixerit, nawiązującym wyraźnie do poglądów modernistów potępionych w r. 1907 encykliką Piusa X.

 

Osobiste tragiczne doświadczenia, których ślady zachowały listy i notatki, niezmiernie rzadko przenikały do jej twórczości. Parę liryków wydanych w zbiorku Listy (1893), kilka wierszy w Pieśniach bez echa {Poezje, 1896), myśli poświęcone zmarłemu synowi — Tu się droga załamała, i te poważne strofy, wyznające zmęczenie cierpieniem i daremnym buntem:

 

Gdybym  ze  złota powstał,  mógłbym  się tym  smucić,

Że w proch i glinę ziemi mam się zaś obrócić;

Mógłbym, nakrywszy głowę, ze skargą siąść w progu,

Przeciw śmierci  głos podnieść i przeciwko Bogu.

 

I gdybym ze złota powstał, mógłbym mieć za zmianę,

Że w popiół się rozsypię i prochem zostanę,

Że zgasną moje blaski i jasność się zetrze,

Kiedy rosa mię zgryzie, a sczeznę na wietrze.

 

Alem ja z prochu tego, z tej wzięty jest ziemi,

Dokąd się zaś powrócę za laty mojemi.

Po co mi skargi szerzyć, że stanę się pyłem?

Do domu mego wrócę i będę, czym byłem.

 

W całym natomiast bogactwie przeniknęły do jej utworów — poezji, nowel, szkiców prozą — wrażenia wyniesione z podróży i spotkań.

 

Zbiorki Italia (1901) i francusko-włoskie Drobiazgi z podróżnej teki (1903) zawierają wiersze, które obok liryków ludowych, stanowią cenną część jej dorobku i zajmują wybitne miejsce w poezji okresu. Wartościowy plon wydały amatorskie wprawdzie, lecz uprawiane z pasją studia nad pamiątkami kultury, wędrówki po ziemi włoskiej od Zatoki Weneckiej po Messyńską Cieśninę, od Piemontu i pól lombardzkich po wyspy Adriatyku i Morza Tyrreńskiego. A później szlak francuski: od Prowansji po Normandię, od marsylskiego portu, zamku w Awinionie, biegiem Saony, Sorgi, Loary, po zatokę sekwańską —nad kanał La Manche.

 

Gęstwa wrażeń wizualnych, doświadczenia nowych lektur pobudziły wyobraźnię, rozwinęły smak, dały nową skalę barw i kształtów. Umocniły także poczucie wagi słowa, wzmogły — w wielu wierszach —zwięzłość frazy, dyscyplinę poetyckiej składni. Osiągnięcia te nie utrwaliły się na stałe w dalszych wierszach Konopnickiej, ale w zbiorach Italia i Drobiazgi dały rezultaty godne pamięci.

 

O cyklu Italia w jubileuszowym artykule napisał Sienkiewicz: „Jest w nim włoskie słońce i włoski lazur i włoski krajobraz, tak pełen ciszy i poezji, jak w obrazach Boecklina — i prostota ąuattrocento, i wspaniałość Odrodzenia, i odczucie całej tej głębokiej a wytwornej kultury." Porównanie z Boecklinem nie dla każdego wprawdzie jest dziś pochwałą, lecz ogólne wrażenie Sienkiewicza wydaje się słuszne.

 

 

Świadczą o tym Sonety włoskie i impresje poświęcone madonnom, dramatyczny obraz sądu nad Katyliną (W Zatoce Baji, Willa Cycerona) i śmiały cykl bachicz-ny Faun tańczy, Faun pijany, Faun śpiący. Świadczy poświęcony pamięci Mickiewicza tryptyk Willa Wołkoń-skich (zawierający echa Puszkinowskiego wiersza On był wśród nas...) i sonety Morze, wyraźnie nawiązujące do   Mickiewiczowskich   Sonetów   krymskich.

 

W Sonetach włoskich chętnie wraca pisarka do swych pierwszych italskich spotkań. W Riva degli Schiavoni, Marino Falieri, W zakrystii na Murano pojawiają się postacie i wątki uchwycone ongiś we Wrażeniach z podróży: niewolnik „ćwiekiem, swych kajdan" ryjący słowo damnata — potępiona — na weneckich marmurach; buntujący się przeciw patry ej uszom, przez nich na śmierć skazany — doża Falieri; „mnich blady" z Murano:

 

Stary, dębowy pulpit, stara na nim Księga

Przed pulpitem mnich siedzi podparty w zadumie

Gałąź akacji, w cichym chwiejąca się szumie,

W otwarte okno bije i do wnętrza sięga.

 

Na mozaikach podłogi leży słońca wstęga,

Pszczoła brzęczy i tonie w gwiaździstym arumie ,

Morze gra, niby organ w odległym gdzieś tumie...

Traw skoszonych woń bije ożywcza i tęga.

 

Mnich głowę podniósł, oko wypuścił daleko,

Patrzy w lazur słoneczny zmrużoną powieką,

Na usta mu powraca młodości pieśń złota...

 

A pątnik, co tu przyszedł oglądać Madonnę,

Widział cud. Widział serce, kwitnące i wonne,

Na kolczastej gałęzi zeschłego żywota.

 

Wizerunki Madonny pędzla starych mistrzów — Cimabuego, Giotta, Rafaela, Luiniego — budzą impresje dalekie może od oryginałów, lecz po swojemu przywołujące urok jej postaci:

 

Między ludźmi tak chodzić musiała,

Niby dumna i niby nieśmiała,

Z licem smętnym bezbrzeżną tęsknotą,

Jak ją tutaj zostawił nam Giotto.

 

Ani jej tu aniołowie służą,

Ani ona jerychońską różą,

Ni na tronie słonecznym królową,

W światłokręgu siedmiu gwiazd nad głową.

 

Nie prorockie księgi z nią mówiły,

Lecz zapadłe przydrożne mogiły,

Ale łąki drżące we łzach rosy,

Ale w stepie rozełkane głosy.

 

Nie pogląda w rajskie pozaświaty,

Lecz na liche i zapadłe chaty,

Lecz na czarne uciszone bory,

Lecz na cierniem zarosłe ugory.

 

            „Lekka i skrzydlata" jest Madonna Trecenta (Cimabue), zakonna i surowa — Maria Vivariniego, współczująca i pełna troski matka „del cardelino" Rafaela. Bardzo polskie są w oczach poetki te romańskie Madonny; trafnie jednak wyczuł Sienkiewicz wartość inspiracji, jaką dał jej wrażliwej wyobraźni cyzelowany rysunek i laityńska paleta prerafaełitów i malarzy Odrodzenia.

 

W sonetach Morze splata pisarka pejzaż z legendą, ożywia wątki mitów i antycznej historii, przywołuje wspomnienia  przywódców włoskich   walk   wyzwoleńczych. Towarzyszą im skromne postaci szkicowane z werwą w Drobiazgach, raptularzu codziennych spotkań: weteran-garibaldczyk Antonio i kombatant Piętro (Gli uccelli), Gospa Regina z Istrii i — gwarny tłum włoski.

 

Odmienny pejzaż, galicko-latyński krąg kultury odsłaniają wiersze z południowej Francji.

 

Cykl siedmiu sonetów — Pozdrowienie ziemi, U bram Awinionu, Roclier des Doms, La Ruota, Wokluza, Sor-ga, Na górze Ventoux — wprowadza w krajobraz i tradycję prowansalską. Urok spokojnej doliny Vauclu-se, wsławionej gościną Petrarki, „minstrelów twierdza" — Awinion, „zamknięty z pieśnią i z brzękiem gitary za baszt łańcuchem i za wieńcem blanków" celtycki cmentarz wieków u stóp góry Ventoux tworzą tło dla barwnego pochodu postaci zaklętych we freskach Ruoty, ocalałych Rocher des Doms. Przywołuje poetka w aluzjach motywy kunsztownej poezji miłosnej dworskich pieśniarzy i ponure echa walk, których widownią były ongiś „nieokryte chwałą" mury papieskiego zamku. A od uwodzicielskich i dramatycznych zjaw historii, wyobraźnia znajduje spoczynek w nieodmiennej i wiernej scenerii — u brzegów Sorgi:

 

Sorga  nie  śpiewa  sonetów.  Jej  szumy

Nie znają słodkiej, poetyckiej miary;

By iść za dźwiękiem miłosnej cytary,

Nadto w niej siły i zbyt wiele dumy.

 

Inny styl wprowadzają zmienne w nastroju, malownicze obrazki i opowieści skreślone w cyklach Urbs Avionensis i U Felibrów. Osnute wokół starych legend langwedockich o rycerskich wyprawach, waśniach dysydentów, trudach rzemieślników i miłostkach włóczęgów,   pobudzone  widokiem  rzeźb  i  sztychów,   sięgają do kart dawnych kronik i piosenek Felibrów, którzy wskrzesili lirykę prowansalską. Mienią się bogactwem motywów, rozmaitością układów rytmicznych i zwrotkowych, od wartkich — aż nużących w swym mechanicznym rytmie —< wierszy, po kunsztowną i ciekawą stylizację balladową. Tę ostatnią wprowadza, zakończona dramatyczną pointą, stara opowieść o zwycięstwie śmierci nad miłością: po stracie kochanki król Renę d'Anjou, pragnąc, by choć „na jeden ożyła dzień", namalował jej straszny, pośmiertny wizerunek, któremu nadał imię „Prześliczna Maud":

U Celestynów bije dzwon,

Rodanu huczą wody...

Ach, ileż żalu, jak wczesny skon

Młodości i urody!

U Celestynów kopią grób,

            O trumnę bije młot...

W bieli i w mirtach, jakby na ślub —

Prześliczna Maud.

 

Pół roku płacze jej Renę król,

            I znów pół roku płacze:

„Nie ścichnie żal mój, nie zmilknie ból,

Póki jej nie zobaczę!"

I bije północ w dzwonów spiż

I w trumnę bije młot,

Idą Ojcowie, gdzie ma swój krzyż

Prześliczna Maud.

Niesie pochodnię król Renś sam,

Na głowie kaptur mniszy,

Idzie do lochu sklepionych bram

W ogromnej nocnej ciszy.

Wieją kadzidła i myrry woń,

Podważa wieko grot...

A król pochyla młodzieńczą skroń

Nad śliczną Maud.

 

W zbiorach Italia i Drobiazgi, w surowych aforyzmach Z mojej Biblii zostawiła Konopnicka wiele wierszy,   których  urok  przetrwał  uznanie  współczesnych.

 

Pobyt we Francji (jeden z wielu zresztą), który przyniósł cenne inspiracje poetyckie, związany był z rozległymi planami dotyczącymi nowego pomysłu: w latach 1891—1893 podjęła Konopnicka pracę nad Panem Balcerem. Na spotkanie emigrantom pośpieszyła do Marsylii, szlak ich powrotnej wędrówki śledziła we Francji. Ale zamierzony utwór, niespodzianie dla autorki, doświadczyć miał tak ważnej korektury pod wpływem nadciągających w kraju zdarzeń, że jego kształt ostateczny ustali się dopiero po kilkunastu latach.

 

Tymczasem, obok dorobku poetyckiego powstaje różnorodna nowelistyka. Obrazki, studia psychologiczne, opowiadania — w tych nowych formach rodzajowych podejmie Konopnicka problemy i tematy, które pasjonowały ją już jako autorkę Obrazków, liryków ludowych i Italii.

 
  Dzisiaj stronę odwiedziło już 1 odwiedzający (1 wejścia) tutaj!  
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja