"Ad fontes! Odkrywamy tajemnice Kalisza i regionu kaliskiego"
  Sylwester Szpilowski
 
Sylwester Szpilowski
(ok.1790-1832)
Architekt, budowniczy województwa kaliskiego. Syn Hilarego, znanego architekta warszawskiego.

 


        Reasumując, w świetle dotychczas dostępnych danych Sylwester Szpilowski był architektem związanym z Kaliszem w latach 1817-21. W czasie jego działalności, a także już po opuszczeniu miasta, we współpracy z Reinsteinem, miał wykonać według kaliskich historyków, projekty następujących budowli: dzwonnicy, szkoły wojewódzkiej, Trybunału, gmachu Komisji, mostu kamiennego, gmachu Korpusu Kadetów, rogatki wrocławskiej i warszawskiej, domu Puchalskiego Przechadzkiego i - być może - Foerstera, oraz założyć plac Św. Józefa. Najostrożniej spuściznę Szpilowskiego szacuje Łoza, przypisujący mu tylko Trybunał, rogatkę wrocławską, szkołę wojewódzką, gmach Korpusu Kadetów i most kamienny . Podał on także, że architekt był autorem pracy teoretycznej pt. Zasady wyrachowania materiałów do różnych budowli z oznaczeniem sposobów; dokładnego  sporządzania obrachunków kosztów.

Przeprowadzone badania archiwalne nakazują zmianę poglądów na rolę Szpilowskiego w Kaliszu i przypisywane mu dzieła architektoniczne.

W Archiwum Głównym Akt Dawnych znajduje się nieduży tom akt, zatytu­łowany „ W przedmiocie służby Sylwestra Szpilowskiego Budowniczego wojewódzkiego"- Te i inne archiwalia pozwalają na dokładne rozpoznanie jego działalności w Kaliszu. Oczywiście nie rozwiewają wszystkich wątpliwości, bo wykorzy­stane archiwalia to specyficzne źródło wiedzy. Są to dokumenty urzędowe, zwią­zane z "czynnościami służbowymi" budowniczego wojewódzkiego i jako takie nie są źródłem kompletnym i wyczerpującym.

Zacznijmy jednak od danych biograficznych. Tu podstawą wiadomości jest dla nas Słownik Łozy . W zamieszczonej przez niego notce informacyjnej czyta­my, że Sylwester urodził się ok. 1790 roku jako syn Marianny i Hilarego Szpilowskich, a zmarł w 1832 roku. Dyplom architekta uzyskał 10.IV.1812 roku. Poza działalnością w Kaliszu był także budowniczym województwa podlaskiego i pra­cował przy budowie Teatru Wielkiego. Jak podaje S. Hiż - autor biografii jego ojca Hilarego, nie zachowały się dane archiwalne dotyczące rodziny Szpilowskich. Jesteśmy zatem skazani na te skąpe informacje, które podał Łoza. W ich świetle działalność Szpilowskiego rozkłada się na kilka etapów:

I- od uzyskania dyplomu w 1812 roku, do momentu przybycia do Kalisza,

II- pobyt w Kaliszu,

III- działalność na stanowisku budowniczego województwa podlaskiego wiatach 1821-1824,

IV- praca przy budowie Teatru Wielkiego.

Wiadomości o pracy zawodowej młodego Szpilowskiego do czasu powoła­nia go na stanowisko budowniczego województwa kaliskiego są prawie żadne. Z pojedynczych zdań wtrąconych w różnych pismach można wyrobić sobie nie­zbyt jasny obraz przebiegu jego ówczesnej działalności. Od początku był związa­ny ze strukturami urzędniczymi Księstwa Warszawskiego. Zapewne dawało to gwarancję dostatniego życia i stałej, choć powolnej kariery w hierarchii urzędni­czej. Z drugiej strony także i nobilitowało, dawało określoną pozycję społeczną przedstawicielowi nowoczesnej inteligencji miejskiej, który swą pozycję życiową zawdzięcza wykształceniu i własnym zdolnościom,  nie tylko urodzeniu w odpo­wiedniej klasie społecznej. Choć może akurat w jego wypadku odpowiednie uro­dzenie miało swoje znaczenie. Nie można bowiem wykluczyć pomocy ojca - Hi­larego w stawianiu tych pierwszych kroków zawodowych syna. Chodziło tu za­równo o wiedzę i doświadczenie, jak o koneksje i znajomość środowiska.

W materiałach archiwalnych podano, że w 1814 r. S. Szpilowski był budowniczym obwodu Szadkowskiego. Jest to pierwsza i jedyna informacja, że nasz architekt pracował w Szadku. Brak jednak jakichkolwiek szczegółów o jego działalności w tym mieście. Mieszkał jednak w Warszawie, przy ul. Długiej, w domu nr 490. Jak wynika z pism wysłanych już po jego śmierci, gdy wdowa Marianna Szpilowska starała się o emeryturę po zmarłym mężu, od 1 czerwca 1813 do 31 grudnia 1816 r. pełnił obowiązki Budowniczego Dóbr Narodowych i pobierał w związku z tym stosowną pensję.

W tym „warszawskim”  okresie powstało jego dzieło teoretyczne (zasady wyrachowania materiałów do różnych budowli z oznaczeniem sposobu dokładnego sporządzania obrachunku kosztów), o którym wspomniał Łoza. Pracę te przedstawił Szpilowski na posiedzeniu Towarzystwa Przyjaciół Nauk w 1814 r. Nie udało się jednak dotychczas odnaleźć pełnego tekstu. Pewnych informacji na jej temat dostarczają archiwa Towarzystwa. Ponieważ Szpilowski nie był członkiem tego gremium, powołano specjalną „deputację” do oceny wspomnianego dzieła. W skład jej komisji wchodził znany rysownik Zygmunt Vogel i Xawery Michał Bohusz. 6 listopada 1814 r. przedstawili oni w raporcie swą recenzję (aneks nr 10). Jest to zarazem najszerszy znany opis Zasad wyrachowania. Rzuca też nieco światło na sytuację Szpilowskiego, bowiem cała ta akcja zadedykowania Zasad Towarzystwa Przyjaciół Nauk wskazuje na przemyślane kierowanie własna karierą- pewnie nie bez doświadczeń ojca.  Najpierw pracę tę ocenił- i oczywiście pochwalił- sam ks. Sierakowski- jeden z najwybitniejszych ówczesnych teoretyków sztuki. Po tej opinii autor „skromny podał to dzieło pod rozpoznanie Królewskiego Towarzystwa z prośbą gdy wartość uzna tego dzieła przyjęło jego sobie deklaracją”. Mając zatem za sobą poparcie koryfeuszy nauki polskiej i największych autorytetów, młody architekt mógł śmiało ubiegać się o odpowiednie stanowisko.

Praca ma charakter wybitnie specjalistyczny i jest pierwszą poświęconą tej problematyce w języku polskim. Komisja wskazała wyraźnie na jej praktyczną użyteczność; choć może dla przeciętnego czytelnika nie były to sprawy zbyt inte­resujące, to dla praktyków nieodzowne. Z notatki wynikało iż Szpilowski swo­bodnie korzystał z prac swoich poprzedników - uczonych architektów. W tym pewnie głównie z pism swego pierwszego recenzenta Sierakowskiego. Wykorzy­stał także doświadczenie ojca, oraz - niewielkie - własne. Ten „swobodny" stosu­nek do prac innych bynajmniej nie deprecjonuje znaczenia pracy Szpilowskiego, bo w owych czasach była to praktyka dość powszechnie stosowana. Zapewne pozostawał także pod dużym wpływem Sierakowskiego w zakresie teorii archi­tektury przedstawionej w części teoretycznej Zasad.

            Część praktyczna zawierała przegląd wszelkich materiałów niezbędnych do budowy oraz pięć wzorów sporządzania kosztorysów budynku. Pierwszy wzór zawierał ogólny wykaz kosztów. W drugim podawał zasady obliczania kosztów materiałów potrzebnych do nowo projektowanych budowli. Trzeci wzór był przy­kładowym kosztorysem przedstawionego przez niego projektu domu. Dużą po­mocą dla właściciela był czwarty załączony wzór - obliczania kosztów domu już wybudowanego. Umożliwiało to dokładną kontrolę budowlaną. Na koniec zamie­ścił nawet wzór zawarcia umowy z wykonawcą.

Mimo szczegółowości tematu, praca Szpilowskiego mogła być istotnie bar­dzo pożyteczna z dwóch przyczyn. Na pierwszą zwrócili uwagę członkowie ko­misji. Często się wówczas zdarzało, że źle i nieudolnie wyliczone koszty, zarów­no przez właściciela jak i nieumiejętnego architekta, uniemożliwiały ukończenie budowy. Czasem doprowadzało to nawet do ruiny niefortunnego właściciela, zwłaszcza jeśli budowa oparta była o kredyty. Wyczulona na oświeceniowe ideały społecznej użyteczności „Deputacya" podkreśliła ten właśnie aspekt przydatności pracy Szpilowskiego. Jest także i druga przyczyna przydatności Zasad. Wszyscy architekci zatrudniani przez rząd, przedstawiając swoje projekty musieli do ry­sunków i planów dołączyć również drobiazgowo wyliczone „anszlagi" - koszto­rysy. Dokładność tych wyliczeń była wprost niesamowita - co do pół grosza. Te wykazy były bardzo wnikliwie sprawdzane w Warszawie. Zawyżanie kosztów było bardzo źle widziane i działało na niekorzyść architekta. W tej sytuacji prak­tyczna umiejętność obliczania kosztów projektowanych budynków była wręcz niezbędna w codziennej pracy architektów. Możemy sobie również wyobrazić jak przychylnym okiem patrzyli na te wzory urzędnicy w Warszawie, bo im również Zasady niesłychanie ułatwiały kontrolę nadsyłanych do Komisji kosztorysów.

Ostatecznie komisja uznała, że praca Szpilowskiego zasługuje na pochwałę i na przyjęcie dedykacji.

Samo napisanie tej pracy stawia Szpilowskiego w zupełnie nowym świetle, jako jednego z niewielu architektów tej doby, stawiających przed sobą problemy natury teoretycznej. Musiał być człowiekiem oczytanym i kompetentnym, zdol­nym do abstrahowania. Posiadał zapewne wszechstronną znajomość obowiązują­cej teorii architektonicznej. Miał w sobie także dążenia do zgłębienia tej teorii i wypowiedzenia swej własnej opinii. Potwierdzają to zresztą jego własne, póź­niejsze słowa, że swą pracę traktuje jako ciągle pogłębianie wiedzy. A to czyni Szpilowskiego kimś wyjątkowym, wyróżniając go spośród całej rzeszy innych architektów - praktyków i urzędników, którzy ograniczali się jedynie do rzetelne­go rzemiosła.

            Był więc Szpilowski młodym, dobrze zapowiadającym się architektem, przed którym otworem stała kariera urzędnicza i-w perspektywie najwyższe stanowiska w tej dziedzinie. Wtedy właśnie otrzymał nominację na budowniczego de­partamentu kaliskiego - pierwszy stopień w hierarchii został pokonany.

Kalisz, wówczas siedziba departamentu, od września 1815 r. pozostawał bez urzędowego budowniczego. Sprawujący tą funkcję Herman z pierwszym dniem tegoż miesiąca został zdymisjonowany i, nie czekając na następcę, opuścił mia­sto . W związku z tym tuż przed świętami Bożego Narodzenia przedstawiono nowego kandydata, którym był właśnie Sylwester Szpilowski. Zgodnie z przepi­sami władze powinny były spośród trzech kandydatów - na zasadzie konkursu -wyłonić jednego, ale ponieważ nie znaleziono nikogo odpowiedniego, młody Szpi­lowski nominację, a przynajmniej objęcie posady miał raczej zapewnione. Ponie­waż władze nowo utworzonego Królestwa Kongresowego nie były jeszcze w peł­ni skompletowane i nie poczyniono stosownych zmian administracyjnych, w za­sadzie wstrzymane były wszelkie nominacje. Jednak ze względu na sytuację w Ka­liszu i konieczność nadzorowania już rozpoczętych prac zezwolono 28 lutego 1816 r. prefektowi departamentu kaliskiego na powierzenie Szpilowskiemu - na razie zastępczo - funkcji budowniczego departamentu kaliskiego . Prefekt zareagował bardzo szybko i już 5 marca przekazał zainteresowanemu wiadomość o nomina­cji, prosząc aby jak najprędzej przybył do Kalisza . Zatem w wieku 26 lat otrzymał Sylwester Szpilowski poważne stanowisko urzędowe w jednym z największych polskich miast. 17 marca tegoż roku w pełnym uniżenia piśmie podziękował za awans, „za ten dowód ufności Rządu" . Jednocześnie jednak przepraszał, że z powodu cho­roby nie może przybyć do Kalisza od razu. Jego absencja przedłużała się ponad miarę, wzbudzając podejrzenia urzędników do tego stopnia, iż wysłano 24 kwiet­nia pismo z Kalisza do władz departamentu warszawskiego, aby nakłoniły archi­tekta do rozpoczęcia urzędowania. Cała ta sprawa wygląda nieco dziwnie i istotnie zmusza do zastanowienia, czy tylko choroba była przyczyną zwłoki. Być może iż Szpilowski nie do końca akceptował fakt, że był tylko pełniącym obowiązki budowniczego departamentowego. Wiązał się z tym mniejszy prestiż, a i sprawa wynagrodzenia budziła kontrowersje. A może liczył na posadę w stolicy i czuł się zawiedziony? Departament warszawski - zapewne przez osobę Hilarego, będącego budowniczym tego urzędu, usiłował nakłonić Sylwestra, aby „bezzwłocznie” udał się do Kalisza i rozpoczął pracę . Z treści cytowanego pisma wynika, że w maju Szpilowski był już zdrowy. Złożył zresztą zapewnienie, że do końca maja znajdzie się w Kaliszu. Musiał więc już normalnie pełnić swe obowiązki.

Rozwiewa się zatem pierwsza kontrowersja. Możemy z całą pewnością stwier­dzić, że Sylwester Szpilowski pojawił się w Kaliszu w II połowie maja 1816 roku. Wszelka działalność architektoniczna i urbanistyczna, jaka od tej pory miała miejsce w mieście była związana z jego osobą, aż do czasu gdy Kalisz opuścił. Wynika to ze struktury organizacji urzędów w Królestwie. Architekt Komisji Wojewódzkiej był z urzędu powołany do nadzorowania i projektowania wszelkich prac w tym zakresie.

Niemal jednocześnie ze Szpilowskim rozpoczął sprawowanie funkcji prezes Komisji Województwa Kaliskiego Józef Radoszewski - rówieśnik architekta. Był to bardzo pomyślny splot okoliczności, który spowodował niebywały rozwój Ka­lisza pod względem architektonicznym i urbanistycznym, ale także gospodarczym, kulturalnym i administracyjnym. Prezes i jego architekt musieli ze sobą współpra­cować w sposób efektywny i harmonijny, bo gdy tylko nadarzyła się okazja po­wierzenia Szpilowskiemu stanowiska budowniczego wojewódzkiego, już nie jako zastępcy pełniącego obowiązki, władze wojewódzkie wystąpiły ze stosownym pismem. Nastąpiło to 15 maja 1817 r. W piśmie tym wspomniano nie tylko o jego wcześniejszych zasługach, ale i o tym z jaką gorliwością i umiejętnością wypełniał swe aktualne obowiązki. Wystąpiono o powierzenie mu stanowiska „Assesora Komissyi Województwa Kaliskiego zawiadującego Wydziałem Budow­nictwa, Miernictwa Dróg i Spławów oraz Radcy Komissyi Wojewódzkiej". 24 maja 1817 r. Namiestnik zatwierdził tę nominację. Być może dlatego powstały wśród badaczy kontrowersje co do daty rozpoczęcia pracy w Kaliszu i podawano także rok 1817 jako jej początek.

Potem znów w aktach występuje luka czasowa. O aktywności zawodowej Szpilowskiego w tym okresie świadczą tylko - znane z innych akt - liczne prośby o pożyczki budowlane z funduszu pożyczkowego. Każda z nich zaopatrzona była w plan budynku i jego kosztorys sporządzony przez niego. Był to również począ­tek zakrojonych na dużą skalę prac regulacyjnych w których udział Szpilowskie­go wydaje się niewątpliwy, już choćby z racji samego pełnienia urzędu.

Następna „czynność urzędowa" pojawiła się dopiero po półtora roku - w stycz­niu 1819 . Wysłane przez Szpilowskiego pismo świadczy o konflikcie jaki za­istniał między nim a inżynierem Bernhardem. Był to spór o kompetencje i wza­jemne podporządkowanie się. Szpilowski twierdził, że Bernhard pełniąc obowiązki zastępcy inżyniera wojewódzkiego miał- wg instrukcji służbowej - zastępować także w razie potrzeby budowniczego wojewódzkiego. W związku z tym powi­nien był pomagać mu w pracach biurowych, aby być zaznajomionym z problema­tyką działań urzędu. Komisja Wojewódzka rozstrzygnęła ten spór jednoznacznie na korzyść architekta, nakazując Bernhardowi, aby dostosował się do żądań Szpilowskiego i pomagał mu w biurze, jeśli przebywa w mieście. Być może niechęć Szpilowskiego powodowała fiasko starań Bernharda o mianowanie go inżynie­rem wojewódzkim, a nie tylko zastępcą. Potwierdza to fakt, że uzyskał upragnio­ną nominację dopiero po odwołaniu architekta z Kalisza. Jest w tym piśmie kilka zdań, które zasługują na szczególną uwagę, bo dają rzadką możliwość ujrzenia Szpilowskiego nie jako osoby urzędowej, ale jako człowieka, wrażliwego archi­tekta, świadomego znaczenia swej wiedzy, zawodu który uprawia i jego społecz­nie użytecznej funkcji. Pisze bowiem: „prócz uiszczę tej potrzeby, samo się rozu­mie że Architektura na licznych wiadomościach naukowych wsparta jako ważna i ciągłego doświadczenia wymagająca sciencya, potrzebuje zupełnego jej poświę­cenia się, codziennej teoretycznej pracy, dzieł właściwych czytania i ćwiczeń prak­tycznych. Gdyż na pracy niezmierzonej na praktyce nieprzerwanej, na ćwiczeniu się rysunkowym, na czytaniu dzieł można dopiero korzystać, a ucząc się zawsze dostąpić szczęścia bydź użytecznym Krajowi". Jest to zadziwiająco pełne rozu­mienie pojęcia architektury traktowanej nie tylko jako umiejętność praktyczna, ale i w sposób głęboko teoretyczny. Pobrzmiewa w nich duma inteligenta, który właśnie mocą swych zdolności i zdobytej ciężko wiedzy zajmuje w hierarchii społecznej odpowiednio wysoką rangę i w ten sposób służy krajowi. Jest to typo­wa postawa człowieka oświecenia, łącząca w sobie w swoisty sposób racjonalizm z pewnymi elementami romantycznymi. Mamy tu na myśli charakterystyczny dla tej epoki entuzjazm i emocjonalne podejście do tak z pozoru racjonalnych zagad­nień jak nauka czy rozwój gospodarczy. Nie są to tylko czcze słowa, bo charakter pisma, w którym ich użyto zupełnie tego nie wymagał. Wynikają one z autentycz­nej potrzeby i przemyśleń młodego Szpilowskiego.

Potem w aktach mamy znów ponad dwuletnią przerwę. I nagle w lecie 1821 r. pojawiła się szokująca grupa pism związanych z pilnym i nagłym odwołaniem Szpilowskiego z zajmowanego stanowiska. Pierwsze z nich pochodzi z 29 maja 1821 r. Jest to postanowienie samego Księcia Namiestnika, składające się z dwóch artykułów. Pierwszy z nich nakazywał przeniesienie Szpilowskiego ze stanowi­ska budowniczego województwa kaliskiego na równorzędne stanowisko w Komi­sji Województwa Podlaskiego, zaś drugi wskazywał jako jego następcę Francisz­ka Reinsteina, będącego dotąd budowniczym przy Komisji Rządowej. Tę decyzję przesłano do Kalisza. Poinformowano także, iż Reinstein nadzoruje aktualnie roboty budowlane w Sandomierzu i dopiero po ich przekazaniu budowniczemu wojewódzkiemu przybędzie do miasta. Komisja Wojewódzka poinformowała o tym Szpilowskiego 22 czerwca tego roku, nakazując mu jednocześnie, aby peł­nił obowiązki dopóki nie przybędzie Reinstein. Atmosfera niechęci wyraźnie się jednak potęgowała i 21 lipca polecono mu, aby „niezwłocznie" udał się do Sando­mierza i tam zajął się pracami Reinsteina. Tą decyzję przekazano mu 4 sierpnia.

Mamy zatem kolejną pewną datę, rozwiewającą wątpliwości - na początku sierpnia 1821 roku Sylwester Szpilowski opuścił Kalisz na zawsze. Charakter i sposób tego odwołania był zdecydowanie nieprzyjemny, wskazywał, że „spalo­ne zostały za nim wszystkie mosty".

Niezmiernie intrygujące jest to „niezwłoczne" odwołanie tak chwalonego uprzednio architekta. Mimo przeniesienia go na równorzędne stanowisko, cała ta sytuacja miała wydźwięk zdecydowanie dla Szpilowskiego negatywny -jak gdy­by stanowisko w Siedlcach powierzono mu „za karę". Co spowodowało tak gwał­towną odmianę losu, a także pośpiech w działaniach władz - często przecież nie­zbyt rychliwych? W efekcie załamała się także definitywnie kariera Szpilowskie­go, bo nie znamy żadnych jego późniejszych dzieł architektonicznych.

Jednoznaczną odpowiedź na to możemy również znaleźć w archiwaliach. W jednym z tomów akt dotyczących pożyczek dla budujących się w Kaliszu opi­sana jest sprawa Ludwika Woelffla, oberżysty - hotelarza . Woelffel wystąpił 7 maja 1819 r. z prośbą o udzielenie mu pożyczki w wysokości 30.000 zł. na budowę hotelu. Po wnikliwym rozpatrzeniu planów i kosztorysów przez Radę Ogólną Budowlaną i zatwierdzeniu ich przez budowniczego generalnego Groffego, uzyskał odpowiedź pozytywną. Zapewne natychmiast przystąpił do budowy, bo w końcu 1820 roku, na sam początek karnawału hotel z wielką salą koncerto­wo - balową był już gotów. Jednak sprawa Woelffla miała swój dalszy - niefor­tunny dla Szpilowskiego - ciąg.

Pod datą 2 stycznia 1821 r. spotykamy pismo budowniczego generalnego Groffe. Jest to protokół z oględzin sali koncertowej w hotelu Woelffla. Doszło w niej do dużego zarysowania się murów, oraz wychylenia ich od pionu. Groffe specjalnie w celu oględzin przybył do Kalisza. W obecności właściciela, wyko­nawców - murarza Rutsch i cieśli Baumerta, oraz budowniczego wojewódzkiego będącego projektantem i reprezentującego nadzór budowlany dokonał na miejscu lustracji mającej ustalić przyczyny zaistniałej sytuacji. Wynik oględzin był jedno­znaczny. Wina spoczywała na wykonawcach - obu majstrach, którzy samowolnie zrezygnowali z pewnych elementów konstrukcji, uważając, że są zbędne. Nie bez znaczenia było ich niedbalstwo, a nawet pijaństwo. Próbowali się bronić, tłuma­cząc się kiepską jakością materiałów - zwłaszcza cegieł pochodzących z kilku źródeł. Groffe jednak stwierdził, że nie w tym leży przyczyna. Pośrednio wina spadła na Szpilowskiego, który z urzędu powołany był do nadzoru budowlanego. Władze były szczególnie wyczulone na tym punkcie. Zaledwie trzy miesiące wcze­śniej Komisja Rządowa Spraw Wewnętrznych i Policji wydała 30 września 1820 roku wspomniane już szczegółowe przepisy tzw. Policji Budowlanej, przedruko­wane w „Dzienniku Urzędowym Województwa Kaliskiego" nr 45/1820. Ostatni z 27 artykułów stwierdzał jednoznacznie, że obowiązkiem budowniczego woje­wódzkiego jest sprawowanie nadzoru nad budową i rozstrzyganie wątpliwości w tym zakresie. W razie jakichś błędów on właśnie ponosił odpowiedzialność za zaistniałe szkody. Przypadek Szpilowskiego przystawał do tej sytuacji wręcz ide­alnie, a świeżość przepisu na pewno obligowała urzędników do większej gorliwo­ści w jego przestrzeganiu. Na stanowisko administracji wpłynęły też Zapewne kon­sekwencje finansowe całej tej sprawy. Otóż Woelffel musiał dostać kolejną do-, godną pożyczkę w wysokości 20.000 zip. Książę Namiestnik 2 kwietnia 1821 wydał stosowne decyzje 27. Władze rządowe zawsze zwracały wielką uwagę na sprawy finansowe, co biorąc pod uwagę stan kasy państwowej wydaje się zrozu­miałe. W tym piśmie wyraźnie stwierdzono, że przyczyną zaistniałej sytuacji był niedostatecznym nadzór rzemieślników przez budowniczego wojewódzkiego. To przesądziło sprawę i było bezpośrednią przyczyną odwołania Sylwestra Szpilow­skiego z zajmowanego stanowiska.

Czas pobytu Szpilowskiego w mieście - pięć lat zamkniętych datami - maj 1816 - sierpień 1821 - wyznacza ramy jego działalności architektonicznej w Ka­liszu. Powstanie wszystkich projektów, jakie niektórzy badacze wiążą z jego oso­bą po tej dacie, w świetle opisanej sytuacji wydaje się niezbyt prawdopodobne. Szpilowski opuścił Kalisz w okolicznościach dla siebie nieprzychylnych, w nie­przyjemnej atmosferze. Nie sądzę, aby władze tutejsze zdecydowały się później na korzystanie z usług skompromitowanego architekta. Także i wspomniane w aktach jego dalsze losy nie wykazują, aby kiedykolwiek jeszcze pracował dla miasta. Wykorzystane przeze mnie akta wydają się kompletne, bo kończą się wraz z jego śmiercią. Na pewno wspomniano by w nich o jego projektach dla miasta, gdyby takie były, skoro poszukiwano go po w całej Polsce, chcąc odzyskać nie­wielkie sumy pieniędzy, z których się nie rozliczył.

Na podstawie tych pewnych dat możemy zatem zweryfikować co Szpilow­ski w Kaliszu zrobił, a czego z całą pewnością zrobić nie mógł. Okres, w którym się tu pojawił, był dla miasta bardzo korzystny. Działania urbanizacyjne i archi­tektoniczne na szeroką skalę ruszyły od sierpnia 1817 roku. W tym czasie Rado-szewski wystąpił już z gotowymi planami regulacji i upiększania Kalisza. Można z dużym prawdopodobieństwem założyć, że ich autorem był tak chwalony przez niego Szpilowski. Efektem tej działalności było uporządkowanie miasta, przedłu­żenie starych ulic poza obręb murów, założenie ulicy Babinej, będącej ośrodkiem nowej dzielnicy, uporządkowanie parku i gmachów publicznych, założenie no­wych placów miejskich. Prace te trwały do 1821 roku. Ostatnim działaniem regu­lacyjnym, które możemy wiązać ze Szpilowskim są postulaty sformułowane w przedstawionym w Warszawie dokumencie z 23 czerwca 1821 r. Co prawda jest to już okres jego kłopotów, ale plany te na pewno powstawały przez kilka miesię­cy, w czasie, gdy sytuacja architekta była jeszcze dobra. Świadczy o tym konse­kwencja w projektowaniu i rozwijaniu wcześniej założonych koncepcji - zwłasz­cza rozbudowy wjazdu warszawskiego, gdzie obok już założonego placu miał powstać drugi - Zamkowy, jeszcze bardziej wysunięty w stronę traktu.

Działania regulacyjne, które możemy wiązać z działalnością Sylwestra Szpilowskiego były zakrojonym na szeroką skalę planem regulacji i uporządkowania miasta. Mieściły się w przyjętych i wcielanych w życie założeniach regulacyj­nych rządu. Mimo jednak podporządkowania ogólnym wytycznym Komisji Rzą­dowej, regulacja Kalisza była ściśle dostosowana do miejscowych, specyficznych , warunków. I to jest na pewno zasługa Szpilowskiego, że realizując rządowe zało­żenia, umiał nadać im piętno oryginalności i jednocześnie dostosować do tego co w Kaliszu zastał. Przeprowadzone prace regulacyjne nie były sztucznymi nowo­ściami, ale harmonijnie łączyły się z już istniejącą zabudową, wykorzystując np. istniejącą sieć ulic i tras wylotowych. Rozmach projektowanych działań był ograniczony względami finansowymi, co wymuszało skromność rozwiązań. Ale i w tej sytuacji Szpilowski rekompensował sobie to, krytykowanym czasem przez Radę Budowlaną, bogactwem rozwiązań architektonicznych.

Nie do przecenienia jest działalność Szpilowskiego jako projektanta wzno­szonych wówczas w Kaliszu domów mieszkalnych. W tych latach nasilił się ruch budowlany związany z przyznaniem miastu w 1817 r. Funduszu Budowlanego. W związku z ułatwionym dostępem do kredytu, w latach 1818-21 udzielono 24 pożyczek na budowę domów. Należy przypuszczać, że to właśnie Szpilowski -zgodnie z procedurą- był autorem niemal wszystkich projektów kamienic wznie­sionych w mieście w czasie jego służby. Dowodzą tego podania z prośbą o po­życzkę. Niestety, plany te nie zachowały się do naszych czasów, podobnie jak i domy, które w przeważającej liczbie nie przetrwały do dziś. Sądząc z wysokości udzielanych kredytów, jego projekty były na ogół skromne - zaledwie sześć mia­ło większy kosztorys. Z tego połowa miała w założeniu pełnić nie tylko funkcje mieszkalne.

Na ogół była to skromna architektura, o ograniczonym zasobie form zdobni­czych zaczerpniętych ze stylu klasycystycznego, a w wyjątkowych przypadkach stosowano porządek architektoniczny. Domy były murowane, piętrowe, ustawio­ne kalenicową przy wyznaczonej linii ulicy. O ich ogólnym wyglądzie i charakte­rze dają pojęcie wspomniane już przeze mnie przepisy Policji Budowlanej. Taki był np. dom dla księży kolegiaty kaliskiej. Bardziej okazałym z racji funkcji roz­wiązaniem był pechowy dla niego Hotel Polski Woelffla. Był to budynek piętro­wy, 4-skrzydłowy, z wewnętrznym podwórzem i płytkim ryzalitem, z bramą wjaz­dową z prawej strony. Dolna kondygnacja była boniowana. Nad oknami drugiej kondygnacji, już w partii gzymsu, znajdowały się małe, półkoliste otwory. Był to zatem budynek prosty ale i funkcjonalny. Nie pozbawiony jednak, mimo tej pro­stoty, cech stawiających go w rzędzie budowli klasycystycznych.

To „budownictwo indywidualne" było drugą, oprócz regulacji, sferą działal­ności architektonicznej Sylwestra Szpilowskiego w Kaliszu. Nie eksponowane przez autorów, bo mało reprezentacyjne i w niewielkiej liczbie zachowane, było w owych latach najistotniejsze. Z punktu widzenia rozwoju miasta była to może dziedzina najważniejsza, bo ukształtowała nowe oblicze Kalisza. Zarazem wy­tworzył się pewien standard budowlany, pewien trend czy moda na nowoczesne w owym czasie budownictwo mieszkalne.

Obok tej mnogości skromnych projektów budynków mieszkalnych jak ro­dzynki pojawiają się wielkie gmachy publiczne, które powstały podczas bytności Szpilowskiego w mieście, i które możemy wiązać z jego osobą. W tym wypadku los bardziej sprzyjał architektowi i większość z nich przetrwała do naszych cza­sów w stanie i funkcji niezmienionej.

Na pewno dziełem Szpilowskiego - co do tego wszyscy są zgodni -jest gmach Szkoły Wojewódzkiej, którego budowę, czy raczej gruntowną rozbudowę, zaczęto w 1819 roku, wykorzystując stojącą tu wcześniej kamienicę. Budynek zachował się w stanie niezmienionym z zewnątrz. Usytuowany został przy średniowiecznej ulicy Grodzkiej, częściowo na terenie zrujnowanego zamku. Z czasem jego poło­żenie zyskało dodatkowy walor przez założenie obok wspomnianego placu Zam­kowego. Powstanie tego placu spowodowało, że budynek wzniesiony na planie podkowy miał dwie równorzędne elewacje. Pierwsza - od ul. Grodzkiej, poprze­dzona odgradzającym go od ulicy małym dziedzińcem, miała na osi portyk z pilastrami jońskimi w wielkim porządku Druga elewacja - tylna, poprzez założenie wspomnianego placu stała się szeroko widoczna, wychodząc wprost na wjazd od strony Warszawy, który władze uważały za szczególnie ważny. Ta elewacja ma charakter bardziej płaski i linearny, choć powtarza układ elewacji frontowej. Cała budowla była dwukondygnacyjna z wyższym ryzalitem środkowym. Ryzalit ozda­biały płaskie pilastry jońskie w wielkim porządku przeprowadzone od drugiej kondygnacji i zwieńczone klasycznym jońskim belkowaniem. Podpiwniczony parter był boniowany i tradycyjnie już, pełnił funkcję cokołu dla pilastrów. Okna zaprojektowano duże, prostokątne, rozmieszczone osiowo i symetrycznie. Prostokąt­ny był również otwór wejściowy. Cała budowla nawiązuje planem i detalem archi­tektonicznym do typowych tradycyjnych budowli pałacowych. Jest to architektu­ra czysta stylowo i poprawna, zdradzająca wykształcenie klasyczne Szpilowskiego.

W tym samym roku powstał również budynek poczty, znajdującej się nieda­leko szkoły, między ulicami Grodzką a Mariańską. Istnieje mało przekazów źró­dłowych co do jego powstania. Był to przykład architektury utylitarnej, o ograni­czonym zestawie form klasycystycznych. Budynek został wkrótce potem silnie przebudowany przez Reinsteina, który dodał dodatkowe piętro. Nie wiadomo jed­nak na ile zmienił elewację.

Przy okazji tworzenia Nowego Rynku Szpilowski musiał zaprojektować nową
dzwonnicę oraz dom dla księży kolegiaty kaliskiej. Oba te budynki stoją do dziś.
Dom księży usytuowany jest skośnie, na przejściu między Nowym Rynkiem
a Placem Zamkowym. Jest to skromna, dwukondygnacyjna budowla z boniowanym parterem i portalem wejściowym, ujętym w dwa pilastry toskańskie, zwień­czone trójkątnym przyczółkiem.

Dzwonnica, która miała zastąpić starą, drewnianą, stojącą w płaszczyźnie projektowanego placu ustawiona została w głębi dziedzińca, na cmentarzu kolegiackim. Budynek ten, podobnie jak dom dla księży ma swoją skromną dokumen­tację archiwalną. Jego fasada, zmieniona zgodnie z sugestiami Rady Ogólnej Budowlanej, jest trzykondygnacyjna, bezporządkowa z tympanonem i ścianą attykową, boniowana. Poszczególne kondygnacje porządkują otwory okienne i płyciny o zróżnicowanym kształcie i obramieniu. Surowość boniowanej architektury łagodzi dekoracja rzeźbiarska - girlandy i Oko Opatrzności umieszczone w płyci-nie 3 kondygnacji. Wyraźnie zaakcentowana jest oś środkowa - poprzez otwór wejściowy, duże, półkoliście zamknięte okno nad nim i spiętrzone jedna nad dru­gą proste formy na szczycie, tworzące rodzaj wyprofilowanego cokołu dla wiel­kiego metalowego krzyża.

Na potrzeby tzw. „kościoła greckiego" zaprojektował Szpilowski, w tym sa­mym roku kaplicę i prawdopodobnie dom dla kapelana. Dla tych budowli także możemy znaleźć krótkie wzmianki archiwalne . Wzniesiono je na miejscu daw­nego klasztoru ss. franciszkanek Nie przetrwały do naszych czasów - ich wygląd znamy tylko z litografii Ehrentrauta. Budynki umieszczone były w ciągu zabudo­wy miejskiej. Jednym z nich była trzykondygnacyjna, 5-osiowa kamienica o boniowanym parterze, z wejściem pośrodku i z tablicą nad nim. Została wzniesiona później niż kaplica - jeszcze w 1825 r. trwała budowa, być może według wcze­śniejszych planów. Również i samą kaplicę ukończono zapewne po wyjeździe Szpilowskiego, ale zgodnie z zatwierdzonym projektem. Do tego budynku przy­legała tej samej wysokości kaplica. W jej fasadzie znajdował się portyk wsparty na dwóch parach kolumn toskańskich z belkowaniem i tympanonem; ponad nimi ściany spiętrzały się piramidalnie - podobnie jak w dzwonnicy. Nad całością do­minowała 4-boczna wieża ozdobiona płycinami i dużymi oknami zamkniętymi półkolistym łukiem, zwieńczona walcem i kopułą z krzyżem.

Największym i najbardziej reprezentacyjnym gmachem wzniesionym przez Szpilowskiego w Kaliszu był Trybunał ukończony w 1821 roku. Niestety, doku­mentacja archiwalna na jego temat jest niewielka i pochodzi z późniejszego okre­su. Sam budynek zachował się do dziś w dobrym stanie. Trybunał jest jednym z największych gmachów publicznych w mieście. Co do nazwiska architekta, wszyscy Badacze są zgodni, że jest nim Szpilowski. Już sama lokalizacja budynku była głęboko przemyślana i wpisana w plany regulacji miasta. Znajduje się przy Al. Jó­zefiny, której reprezentacyjny charakter, jaki nadali jej Prusacy, został utrzymany. Gmach sądu usytuowano na osi ul. Sukienniczej prowadzącej prosto do Nowego Rynku i siedziby władz wojewódzkich. Z technicznego punktu widzenia taka sy­tuacja była dość kłopotliwa, ponieważ był to teren zagłębiony, ujęty z dwóch stron odnogami rzeki, podmokły, narażony na powodzie. Aby zaradzić temu architekt zastosował zamiast głębokich fundamentów wbite w grunt pale. Sam gmach jest 3-kondygnacyjny,z dwoma płaskimi, ujmującymi naroża ryzalitami i plastycz­nym 3-osiowym portykiem środkowym wspartym na 4 parach kolumn w typie korynckim. Rytm okien jest zmienny. Parter, jak zwykle, jest boniowany. W ryza­litach bocznych od 2 kondygnacji umieszczono pilastry w typie korynckim w wiel­kim porządku. Na szczególną uwagę zasługuje tu ów portyk wsparty na parach kolumn wznoszących się od 2 kondygnacji przez całą fasadę i dźwigających po­tężny tympanon z alegorią Sprawiedliwości. Parter pełni -jak w gmachu szkol­nym - rolę potężnego cokołu, z którego wyrastają parzyste podpory. Podwojone kolumny to ciekawe rozwiązanie, zastosowane na mniejszą skalę już w kaplicy greckiej. T. S. Jaroszewski dopatruje się tu inspiracji kolumnadą Luwru 30. Wska­zywałoby to wyraźnie na pewne francuskie fascynacje naszego architekta.

Ostatnią - chronologicznie - pracą Szpilowskiego w Kaliszu byłyby dwie rogatki - wrocławska i Rypinkowska. Oba te niewielkie budyneczki nie dotrwały do naszych czasów. Rogatka rypinkowska była usytuowana przy skrzyżowaniu drogi rypinkowskiej z Al. Józefiny, naprzeciw gmachu teatralnego. Rogatka wro­cławska znajdowała się na końcu Przedmieścia Wrocławskiego, przy murze klasz­toru oo. reformatów Ich budowa również była konsekwencją przyjętych planów regulacyjnych, w których szczególny nacisk położono na uporządkowanie wjaz­dów. Zdecydowano się w pierwszej fazie na postawienie domów rogatkowych przy wjazdach z zagranicy. Rogatki powstały szybko. O ich budowie postanowio­no 14 czerwca 1821 r., a już w sierpniu były gotowe. Szpilowski miał już wtedy kłopoty, ale jeszcze przebywał w mieście, mając nakazane wypełnianie swych obowiązków. Jak można przypuszczać, starał się to robić w tej sytuacji szczegól­nie starannie. Krótki czas budowy i niewielkie kwoty przeznaczone na nie, po­zwalają się domyślać iż były to konstrukcje bardzo proste. Mimo swej prostoty, a może właśnie dlatego, rogatki musiały się podobać Komisji Rządowej, skoro zalecono, aby wzniesiona później rogatka warszawska wzorowała się na „reformatskiey". W. Kościelniak dokonał hipotetycznej rekonstrukcji wyglądu rogatki rypinkowskiej na podstawie niewielkiego fragmentu widocznego w rycinie Sacchettiego przedstawiającej gmach teatru. Byłaby to prosta budowla na planie prostokątnym, z otwartym portykiem wspartym na kolumnach doryckich lub toskań­skich, nakryta dachem dwuspadowym, w typie templum in antis. Rogatka wro­cławska wyglądała zapewne podobnie.

W sferze niezrealizowanych projektów Szpilowskiego pozostają jego plany adaptacji na potrzeby władz miejskich, jako nowego ratusza, starej bursy Karnkowskiego znajdującej się na rynku. Spośród wszystkich projektów rozwiązania problemu ratusza właśnie ten, z 1820 r. wydawał się najsensowniejszy. Koszt ada­ptacji i remontu budynku nie był wysoki, usytuowanie doskonałe. Może projektu zaniechano po odwołaniu Szpilowskiego? W efekcie Kalisz nie miał ratusza przez cały interesujący nas okres. Nie wiemy jakie dokładnie rozwiązania zostały za­proponowane, ani jaki kształt architektoniczny miały one przybrać. Wiadomo tyl­ko, że obok pomieszczeń ratusza miała zostać zachowana też dawna funkcja bu­dynku tj. internatu dla kilkunastu uczniów.

Co zatem z innymi projektami przypisywanymi powszechnie Szpilowskiemu?

Na pewno nie był autorem projektu rogatki warszawskiej, który przedsta­wiono Komisji Rządowej dopiero w lipcu 1822 r.31. Samą rogatkę ukończono zaś w 1823 roku. Można więc uznać ją za dzieło Reinsteina. Nieco zamieszania wśród badaczy wywołała stojąca do dziś rogatka wrocławska, powszechnie uważana za pracę Szpilowskiego. Tymczasem, jak wynika z materiałów archiwalnych, jest to druga rogatka, wzniesiona w tym miejscu w latach 1827-28 według projektu Re­insteina, w trakcie prac regulacyjnych na Przedmieściu Wrocławskim.

Wszyscy badacze (Łoza, Szachówna, Kościelniak) przypisują Szpilowskie­mu projekt rozbudowy gmachu Komisji Wojewódzkiej powstały w 1824 r. w czę­ści przebudowanych gmachów pojezuickich. W tym wypadku miałby współpra­cować z Reinsteinem. Z opisanych wcześniej względów, nie wydaje się to możli­we. Być może iż w planach regulacyjnych zawierała się też koncepcja przebudo­wy pałacu Komisji, ale zapewne nie przybrała ona postaci konkretnego projektu. Tutaj zasługa twórcy przypada całkowicie Franciszkowi Reinsteinowi.

Również z nim należałoby łączyć budowę pięknego mostu z kamienia cioso­wego wzniesionego w 1825 roku. Podobnie jak i budowę kamienicy Puchalskie­go, czy domu Forstera - wszystkie te realizacje mają swoją, potwierdzającą autor­stwo, dokumentacje archiwalną.

Wyraźnie zatem wzrasta ilość prac następcy Szpilowskiego - Reinsteina, a tym samym, jego znaczenie w rozwoju kaliskiej architektury.

Po wyjeździe z Kalisza, zgodnie z zaleceniem administracji, Sylwester Szpilowski powinien był udać się do Siedlec, gdzie miał sprawować funkcję Budow­niczego Województwa Podlaskiego. Łoza podał iż pozostawał na tym stanowisku do 1824 roku . Nie wskazał jednak na żadne prace architekta, które by tam powstawały. W tej sytuacji znowu pomocne stają się akta AGAD-u. Mamy tam poszy­ty akt dotyczące Siedlec w interesującym nas okresie. Na początku napotykamy niezrozumiałą dla nas informację. 10 stycznia 1822 r. Komisja Województwa Pod­laskiego doniosła, że - ponieważ budowniczy dotychczas przebywa w Radomiu -zastępca inżyniera wojewódzkiego p. Hinz zajął się sporządzeniem planów i kosz­tów odnowienia ratusza. Jeśli chodziło o Szpilowskiego, to co mógł robić w tym czasie w Radomiu? Gdzie podziewał się przez prawie 5 miesięcy? Prawdopodob­nie nie chodziło o Radom, lecz o Sandomierz. Oba te miasta połączone były ze sobą administracyjnie - siedziba władz województwa sandomierskiego mieściła się w Radomiu. Szpilowski po wyjeździe z Kalisza, który nagle przyspieszono miał udać się właśnie do Sandomierza, aby przejąć dozór nad pracami budowla­nymi kierowanymi przez Reinsteina.

I na pewno tam był. Znajdujemy tą informację w piśmie jakie wysłał do Kalisza 26 października 1825 r., w którym wyjaśniał sprawę kosztów podróży do Sandomierza, jaką odbył na polecenie Komisji Rządowej.

Pojawia się zatem jeszcze jeden etap kariery życiowej Szpilowskiego nie uwzględniony w jego dotychczasowym życiorysie tj. 5-miesięczny pobyt w San­domierzu. Co mógł tam robić? Reinstein miał w Sandomierzu poważne obowiąz­ki - m.in. sporządzenie planów regulacyjnych miasta. Nadzorował również budo­wę cegielni. Przede wszystkim, wydaje się, że Sylwester zajął się „urabianiem opinii" swemu koledze. W grudniu 1821 r. wysłał bowiem pismo krytykujące pla­ny regulacyjne Reinsteina36. Zarzuca im że są złe i niedokładne i żąda sporządze­nia nowych. Jak wiemy z innych opinii jego uwagi nie były bezpodstawne. Osta­tecznie, podczas pobytu Szpilowskiego nie ukończono nawet budowy cegielni.

Szpilowski zjawił się zatem w Siedlcach albo w końcu stycznia 1822 r., albo dopiero w lutym. W każdym razie 20 lutego 1822 r. przedstawił wykaz kosztów reperacji ratusza w tym mieście.

Siedlce były w tym czasie miastem wojewódzkim. Był to jednak rejon bied­ny i zapuszczony, ze słabo rozwiniętym przemysłem, który władze starały się oży­wić. Także i tutaj można zaobserwować intensyfikację ruchu budowlanego i stara­nia władz, aby miasto upiększyć. Tędy prowadziła droga Warszawa - Brześć, którą cesarz przejeżdżał w drodze do Warszawy. W 1820 r. ukończono jej budo­wę. W trakcie tych prac zaszła konieczność regulacji ulic w mieście. W tym czasie Siedlce liczyły 4399 mieszkańców. Dla porównania - ludność Kalisza w tym sa­mym czasie wynosiła 9918 osób. Około 1825 r. ludność Siedlec wzrosła do 4414 (o 15 osób). W tym samym czasie ludność Kalisza zwiększyła się do 10541 (o 623 osoby). Mimo to w Siedlcach w czasach Królestwa Kongresowego dużo się jed­nak zmieniło. Wybrukowano większość ulic, wybudowano kilka gmachów pu­blicznych (m.in. rogatki, siedzibę Komisji. Obwodowej, pocztę, Trybunał)38. Część tych prac wykonano przed przybyciem Szpilowskiego, a wspomniane gmachy -poza rogatkami - powstały już po jego wyjeździe.

Szpilowski zaczął swoją działalność od przedstawienia projektów remontu ratusza. Ratusz siedlecki zachowany do dziś należy do najważniejszych zabytków tego miasta. Wybudowany został w XVIII wieku. Fundatorką jego była ks. Ogiń­ska, a autorem projektu prawdopodobnie sam S. Z. DeybeP9. Pełnił głównie funk­cje handlowe. Budowla była wielokrotnie przebudowywana, trawiona przez po­żary. Styl architektoniczny „Jacka" (jak go nazywano) jest mieszaniną elementów klasycyzmu i rokoka. Jest to budowla ustawiona pośrodku rynku, 1-piętrowa z 8-boczną wieżą pośrodku. Do głównego korpusu przylegają dwa parterowe skrzy­dła oddzielone od części środkowej 2 arkadami. W tych pawilonach były usytu­owane sklepy, których w 1820 r. było 31. W 1822 roku był mocno zrujnowany. Kosztorys przedstawiony przez Szpilowskiego przewidywał reperację wieży i bocz­nych skrzydeł oraz dobudowanie piętra. Reperacja ratusza była sprawą pilną dla miasta, a dla Szpilowskiego zapewne prestiżową ponieważ 11 kwietnia 1822 r. przedstawił obszerne pismo w sprawie zmian w projektowanych pracach przy ratuszu40. Zaproponował, aby wyremontować boczne skrzydła, dodać nowy dach, gzymsy i tynki. Głównym punktem kompozycyjnym całego założenia stałaby się część środkowa budynku, gdzie proponował dobudowanie piętra i założenie re­prezentacyjnego holu. Wyremontowany ratusz powiększyłby się więc o piętro (co zdecydowanie zwiększyłoby monumentalność bryły) oraz uzyskał ogólny wyraz budowli klasycy stycznej poprzez zastosowanie odpowiednich detali, architekto­nicznych. Był to najtańszy sposób unowocześnienia bryły zewnętrznej. We wnętrzu natomiast hall wejściowy i reprezentacyjna klatka schodowa stałyby się silnym akcentem organizującym przestrzeń.

Komisja Rządowa najwyraźniej nie została przekonana do projektów Szpilowskiego, ponieważ wysłano na miejsce urzędnika, aby osobiście zorientował się w Siedlcach jak sprawa wygląda41. Ratusz musiał rzeczywiście wyglądać strasz­nie, skoro wysłannik stwierdził, że w obecnym stanie budowla wymaga tak du­żych nakładów finansowych na remont, że najlepiej byłoby wybudować zupełnie nowy. Władze wojewódzkie zignorowały tę fantastyczną opinię „eksperta" (ojej realizacji ze względów finansowych nie mogło być mowy) przesyłając sporzą­dzony plan reperacji starego ratusza do zatwierdzenia. Architekci warszawscy mieli do niego liczne zastrzeżenia. Potem sprawa na jakiś czas zniknęła z akt – zapewne z braku funduszy w mieście i w stolicy. Dopiero w rok później Zajączek osobiście zainteresował się tym problemem, polecając wykonać remont ratusza. Na miej­sce został wysłany w czerwcu sam Groffe, aby zarządzić rozpoczęcie prac. Ponie­waż Szpilowski wciąż jeszcze był budowniczym wojewódzkim, to takie rozwią­zanie sprawy wyraźnie wskazuje na brak zaufania do jego osoby. Groffe drastycz­nie ograniczył koszty i zakres remontu.

Ostatecznie więc wkład Szpilowskiego w przebudowę siedleckiego ratusza nie jest do końca znany. Nie wiemy czy elementy klasycystyczne, jakie tam od­najdujemy, wiążą się z jego osobą. Z przedstawionych jednak powyżej pism wy­nika, że jego projekt restauracji ratusza był bardzo sensowny, dostosowany do wymogów i architektonicznych i sytuacji finansowej miasta. Ta umiejętność do­stosowania się jest zresztą dla Szpilowskiego znamienna i zauważalna również podczas jego działalności w Kaliszu.

Ratusz nie był jedynym problemem, którym zajmował się Szpilowski w Sie­dlcach. Widać, że pragnął się wykazać za wszelką cenę, bo np. 13 lipca 1822 r. doniósł triumfalnie, że w Siedlcach nie buduje się już drewnianych domów, a prze­pisy policji budowlanej są skrupulatnie przestrzegane. Była to informacja zde­cydowanie „na wyrost" ponieważ w następnym piśmie w imieniu mieszkańców prosił o zwolnienie z obowiązku wznoszenia domów murowanych. Prośbę tą motywowano podmokłym położeniem miasta, w którym budownictwo murowane nie sprawdzało się, a także brakiem odpowiednich materiałów budowlanych.

Budowniczy zabiegał również usilnie o pozwolenie na wystawienie czterech rogatek na głównych ulicach wylotowych . Komisja Rządowa nie wyrażała zgody z powodu braku funduszy. Starania wokół tej sprawy nie ustawały. Ostatecznie w lipcu 1823 r. przystąpiono do budowy „czterech odwachów rogatkowych z plat­formami i czterech domków do poboru kopytkowego”. Budowę zakończono w październiku tego roku. Jeśli Szpilowski był wówczas w Siedlcach, to rogatki można wiązać z jego osobą. Nie wiemy jak one wyglądały. Biorąc pod uwagę kosztorys, były skromnymi budowlami, podobnymi do pierwszych rogatek kali­skich; wskazuje na to podobieństwo kosztów i tempa budowy.

W ciągu tych lat przestawiono także projekt reperacji dzwonnicy, który Rada Budowlana skrytykowała jako zbyt bogaty i dekoracyjny.

Po 1823 roku w aktach dotyczących Siedlec nazwisko Szpilowskiego znika.

Rozpatrując wszystkie te informacje, wyraźnie widać, że Szpilowski tak na­prawdę niewiele w Siedlcach zrobił. W Kaliszu były wielkie plany, wielkie koncepcje i dużo większe pieniądze. Tutaj było borykanie się z problemami codzien­nego funkcjonowania miasta i załatwianie drobnych spraw bieżących. Przy czym daje się zauważyć negatywne nastawienie władz warszawskich do jego osoby i brak zaufania - dowodzi tego choćby wysłanie kontroli w sprawie remontu ratu­sza. Wszelkie pomysły Szpilowskiego były krytykowane, zarówno pod wzglę­dem finansowym jak i estetycznym, i ostatecznie torpedowane.

Nie możemy jednoznacznie wskazać momentu, w którym Szpilowski opu­ścił Siedlce. Pozostaje nam zdać się na Łozę i jego informację, że nastąpiło to w 1824 roku.

Kolejnym etapem życia Szpilowskiego byłby, według Łozy powrót do War­szawy i praca przy budowie Teatru Wielkiego. Teatr ten wzniesiono w łatach 1826-33. Nie wydaje się możliwe, aby Szpilowski mógł być tu zatrudniony, ponieważ co najmniej od początku 1826 roku znajdował się poza Warszawą. 11 stycznia 1826 r. Komisja Województwa Kaliskiego wysłała do niego pismo w sprawie zwrotu wspomnianej już niewielkiej kwoty pobranej z kasy miejskiej na podróż do Sandomierza. To pismo zwrócono do Kalisza, ponieważ Szpilowskiego nie było w Warszawie. Jego rodzice nie byli w stanie wskazać miejsca pobytu syna. Podali tylko informację, że był zatrudniony w biurze Aleksandra Skribickiego kierującego Komisją Prowiantową Litewską i przez niego został wysłany poza Warszawę. Musiał pracować w tym biurze już w 1825 r. W związku z tymi in­formacjami Komisja Wojewódzka 11 maja 1826 r. zwróciła się do Urzędu Muni­cypalnego Warszawy, aby dowiedzieli się gdzie przebywa Szpilowski. Urząd Municypalny odpowiedział w czerwcu, że pismo przekazano Józefowi Kaczkow­skiemu - członkowi Komisji Prowiantowej dla Korpusu Oddzielnego Litewskie­go. Ten przekazał je do Dubna na Wołyniu, gdzie architekt miał przebywać. W interesującym nas więc czasie był on bardzo daleko od stolicy, zatem jego udział w pracach przy budowie placu i gmachu teatralnego staje się bardzo enig­matyczny. Chyba, że pracował tam przed śmiercią, po upadku powstania, ale na pewno nie odgrywał żadnej znaczącej roli. Rodzaj zatrudnienia wskazuje, że nie miał wówczas nic wspólnego z czynnym uprawianiem zawodu architekta. Było to raczej rozpaczliwe szukanie środków utrzymania i chęć „zaczepienia się" na ja­kimkolwiek stanowisku w hierarchii urzędniczej. Jakie to odległe od wspaniałych planów i wielkich możliwości, które rysowały się przed nim w zaraniu kariery, gdy w 1814 r. dedykował swą pracę teoretyczną Królewskiemu Towarzystwu Przy­jaciół Nauk?

Żeby ostatecznie zamknąć już sprawę życiorysu Szpilowskiego zanalizujmy ostatnie pisma z nim związane. Na początku 1833 roku wdowa po architekcie -Marianna Szpilowska zwróciła się do Komisji Rządowej z prośbą o wyznaczenie jej renty po zmarłym mężu. Wynika z tego, że Szpilowski zmarł w końcu 1832 r., będąc człowiekiem zaledwie 40-letnim. Choć związany był z wojskiem, chyba raczej nie brał udziału w powstaniu listopadowym i nie był ofiarą tych wojennych wypadków. W takiej sytuacji wdowa nie zwracałaby się przecież do Rządu o przy­znanie jej renty po mężu. W związku z tą prośbą badano - jak zwykle w takich wypadkach -przebieg służby zawodowej Szpilowskiego. Komisja Rządowa wy­słała 17 stycznia 1833 r. pismo do Kalisza w tej sprawie. Komisja Wojewódzka odpowiedziała, że Szpilowski od 5 marca 1816 r. był zastępcą budowniczego de­partamentowego, a od 27 maja 1817 r. budowniczym wojewódzkim i pozostał na tym stanowisku do 31 lipca 1821 r. Jeszcze przy okazji wyszła dość pokrętna sprawa związana z architektem. Okazało się, że będąc już w Kaliszu (i biorąc pensję) wciąż jeszcze pobierał pobory jako budowniczy Dóbr Narodowych. Trwało to do końca roku 1816 i było ewidentnym oszustwem.

Przyjrzyjmy się teraz od strony formalnej i stylistycznej spuściźnie Szpilow­skiego. Spróbujmy odnaleźć jego źródła inspiracji i fascynacje.

Szpilowski nie był samoukiem, lecz dyplomowanym architektem. Co praw­da nie wiemy, gdzie się kształcił. Dyplom uzyskał w 1812 r. Był zatem człowie­kiem wykształconym, a działalność jego miała dość silną podbudowę teoretyczną i naukową.

Na pewno największy wpływ wywarł na niego ojciec - Hilary. On zapewne kierował przemyślanymi posunięciami na początku kariery syna. Samo przecież zadedykowanie Zasad wyrachowania Towarzystwu Przyjaciół Nauk i Sebastia­nowi Sierakowskiemu było doskonałym posunięciem, mającym zaskarbić synowi łaski i przychylne spojrzenie odpowiednich środowisk. Chodzi tu także o wpływ zawodowy, o konkretne inspiracje. Wyraźnie była mowa w omawianiu Zasad, że autor korzystał tutaj z doświadczeń ojca. A były to doświadczenia niezwykle bo­gate i różnorodne. Hilary Szpilowski nie należał do architektów - nowatorów, wytyczających nowe szlaki w architekturze. Był raczej solidnym pragmatykiem, idącym przetartymi ścieżkami. Był najprawdopodobniej uczniem St. Zawadzkie­go. Sylwester urodził się, gdy Hilary miał prawie 40 lat i po różnych kolejach życia właśnie osiadł w Warszawie, dostając się do grona architektów - urzędni­ków. Jeszcze przed przybyciem do Warszawy sporo projektował - m.in. w 1783 r. pałac w Walewicach - na planie podkowy, z portykiem jońskim w fasadzie. Jemu S. Hiż przypisuje szereg pałaców w ziemi gostyńskiej m.in. Słubicach, Studzieńcu, Trąbkach i w Suseżu. Po przybyciu do Warszawy i dostaniu się w tryby machi­ny urzędniczej, podjął szereg prac będąc przysięgłym architektem Warszawy, a potem budowniczym departamentu. M.in. były to prace przy remoncie kolumny Zygmunta i na zamku królewskim. Od 1815 r. współpracował z J. Kubickim przy projektowaniu architektury okazjonalnej na przyjazd cesarza Aleksandra I. Gładko zatem przeszedł od służby administracyjnej Księstwa Warszawskiego do ad­ministracji Królestwa Polskiego. Początek Królestwa Kongresowego, podobnie jak i dla syna, był dla niego niezwykle pomyślny. W latach 1815-24 pracował przy przebudowie Pałacu Kazimierzowskiego i budowie gmachów uniwersytec­kich. Po założeniu uniwersytetu, od marca 1817 r. był profesorem na Wydziale Nauk i Sztuk Pięknych. Pełnił tą funkcję do 1822 f., osiągając szczyt swej kariery. Wciąż przy tym, mimo podeszłego wieku, wykonywał projekty - m.in. pałacu Sanguszków na Nowym Świecie, w 1. 1822 - 26 pracował przy budowie obserwa­torium astronomicznego. Jego współpraca z Kubickim musiała układać się po­myślnie, bo w 1822 r. wspólnie remontowali katedrę warszawską, do której Szpi-lowski sporządził projekt fasady w stylu neogotyckim. Innym jego neogotyckim projektem były szkice fasady kościoła Św. Jacka z 1823 r. Jak widać nie był przy­sięgłym klasycystą i potrafił sięgać także po inne wzory. Np. w 1824 r. odbudo­wując spalony kościół w Dąbiu nad Nerem sięgnął do elementów baroku. Ta jego dwoistość stylistyczna jest typowa dla ówczesnych architektów.

Będąc już w podeszłym wieku, w 1824 roku Hilary wydał drukiem „Wzory kościołów parafialnych po województwach Królestwa Polskiego stawiać się ma­jących do wyboru Dozorom Kościelnym i dla użytku budowniczych". W tym wypadku także cechą charakterystyczną jest różnorodność przedstawionych pro­jektów, choć wszystkie są proste, utylitarne, a przede wszystkim tanie. Posługuje się w nich tradycyjnymi elementami klasycystycznymi - pilastrami, tympanona­mi, schodkowo wyciętymi attykami, ewentualnie balustradami, półkolistymi okna­mi na osi budowli. Są tam również projekty neogotyckie.

Był czynny do ostatnich chwil. Zmarł 10 marca 1827 r. Syn przeżył go zale­dwie o pięć lat. choć jego karierę architektoniczną mógł ojciec obserwować do końca, bo wszystko wskazuje na to, że zakończyła się ona w 1824 roku.

Hilary Szpilowski tworzył jednak głównie w stylu klasycystycznym, posługując się typowym dla tego stylu zestawem form i detali tj. boniowaniem, porty- -kami, wielkim porządkiem z zastosowaniem różnych stylów w kolumnach bądź pilastrach, gzymsami, tympanonami, ścianami attykowymi wyciętymi schodko­wo. To wszystko rozmieszczone było symetrycznie i harmonijnie na fasadzie, ra­czej płasko i linearnie. Przyziemie traktował najczęściej jako cokół dla wielkiego porządku zastosowanego wyżej. Jego projekty pałaców należały do typowych rozwiązań tych czasów - prostokątne, bądź na rzucie podkowy z salonem od ogrodu i sienią wejściową na osi, z portykiem kolumnowym od frontu. Takie projekty robili m.in. Zawadzki, Kamsetzer, Aigner, a zwłaszcza współpracujący czasem ze Szpilowskim Kubicki. Wielką zaletą Hilarego było dostosowanie się do wymo­gów sytuacji i aktualnych potrzeb oraz różnorodność podejmowanych zadań ar­chitektonicznych.

Wyraźnie zatem widać, że ilością, różnorodnością i znaczeniem projektów Hilary przewyższa znacznie swego syna Sylwestra. Należałoby się jednak zastanowić na ile jest to wynikiem braku zdolności u tego drugiego, a na ile splotu niepomyślnych okoliczności życiowych Wydaje się, że Sylwester po prostu nie miał takich szans i możliwości wykorzystania swego talentu jak ojciec. Banalna z pozoru sprawa Woelffla przekreśliła jego dalszą karierę.

Już w zakresie różnorodności zadań architektonicznych widać wyraźne róż­nice. Starszy Szpilowski budował w zasadzie wszystko - od kościołów, poprzez pałace, domy, gmachy publiczne aż do projektów technicznych (np. niezrealizo­wany wodozbiór). Syn zajmował się głównie architekturą świecką. Z obiektów sakralnych możemy wiązać z nim tylko tzw. kościół grecki i dzwonnicę kolegiaty. Wynikało to nie tyle z niechęci do tego rodzaju budownictwa, ile z sytuacji. Za­trudniony na stanowisku budowniczego wojewódzkiego pracował głównie na potrzeby miasta, wykonując to, co mu zlecano - głównie budynki o charakterze publicznym, mieszkalnym, oraz przekształcenia urbanistyczne. Do tej działalno­ści przeznaczony był „z urzędu". Budownictwo sakralne pojawia się niejako przy okazji rozwiązywania tych zadań.

Szpilowskiego młodszego, podobnie jak ojca, również cechuje duży prag­matyzm i różnorodność w rozwiązaniach architektonicznych. Zawsze umie się dostosować do zastanej sytuacji urbanistycznej i finansowej. Doskonale jest to widoczne w przedsięwziętych w Kaliszu pracach regulacyjnych, które możemy z nim wiązać. W projektach architektonicznych tych budowli, których wygląd znamy, wyraźnie widać bogactwo rozwiązań - nie ma dwóch takich samych. Jest wierny klasycyzmowi, nie ma wśród jego projektów żadnej budowli w stylu hi­storycznym. Nie przemawia to na jego niekorzyść, bo znów należałoby się odwo­łać do rodzaju powierzonych mu zadań architektonicznych. Ojciec stosował neo-gotyk w obiektach sakralnych. Syn stosował formy propagowane przez rząd - no­woczesną i utylitarną architekturę najlepiej wyrażającą się w formach klasycy-stycznych. Zestaw tych form był podobny jak u ojca, a także wszystkich innych architektów. Chętnie stosuje boniowany parter będący cokołem dla wyższych partii budynku, gzymsy, ściany attykowe wycięte schodkowo, konsolki, wyprofilowa­ne obramienia okien i wreszcie w szczególnie reprezentacyjnych budowlach, peł­ne porządki antyczne - zresztą bardzo różne. Budowle jego są monumentalne, suro­we w formie, nie nadużywa detali rzeźbiarskich (w przeciwieństwie do Reinsteina).

W dorobku swoim ma skromną architekturę bezporządkową np. dom dla księży kolegiaty, którego detal ogranicza się do boniowanego płasko parteru, wyprofilowanych obramowań okiennych, gzymsu koronującego oraz małego por­talu ujętego po bokach płaskimi pilastrami. Przykładem bezporządkowej archi­tektury jest także dzwonnica, której fasadę porządkują tylko umiejętnie zestawio­ne okna, płyciny i bonie.

Pełne porządki architektoniczne, dość zróżnicowane, zastosował w kilku gmachach publicznych. Przykładem użycia stylu toskańskiego jest fasada kościo­ła greckiego z pełnymi kolumnami w wielkim porządku, dźwigającymi tympanon. Ciekawym, zastosowanym jeszcze później dwukrotnie elementem, jest usta­wienie kolumn w pary. Tutaj w partii szczytowej pojawia się, podobnie jak w dzwonnicy, piramidalne zwieńczenie.

Jeszcze inny charakter ma gmach szkolny, w którym architekt zastosował porządek joński - podobnie jak Hilary w pałacu w Walewicach. Wyraźnie widać upodobanie do płaskości elementów. Wielki porządek joński jest nałożony na ścianę środkowego ryzalitu jak kratownica pionowych podziałów, w niczym nie rozbija­jąca płaszczyzny ściany. Ta delikatność podziałów wynika zapewne ze specyficz­nego układu całej budowli założonej na planie podkowy, z małym dziedzińcem wtłoczonym między skrzydła boczne. Każdy bardziej plastyczny podział były tu­taj zbyt przytłaczający.

Porządku toskańskiego użył po raz drugi prawdopodobnie w rogatce rypinkowskiej i - być może - wrocławskiej. Oba te budyneczki były najbardziej suro­we w formie. Jednocześnie należy zaznaczyć, że elementy porządku zestawiał zawsze poprawnie, zgodnie z teorią architektoniczną.

Nie stronił także od najbogatszego, najbardziej dekoracyjnego porządku korynckiego, który zastosował w swym najwspanialszym, najbardziej dojrzałym gmachu Trybunału. Tę budowlę można uznać za jego szczytowe osiągnięcie. Roz­wiązał ją zupełnie inaczej niż gmach szkoły. Fasada jest prosta, otwarta, nic nie ogranicza jej monumentalności. Jest świetnie usytuowana - nie przy wąskiej śre­dniowiecznej uliczce jak szkoła, lecz przy szerokiej alei. Te walory widokowe podkreśla dodatkowo umieszczenie budynku u wylotu ul. Sukienniczej, na wprost mostu. W tej horyzontalnej, potężnej fasadzie wielki portyk nabiera wspaniałego wyrazu i plastyczności, mimo że i tutaj nie zdecydował się na zbyt mocne odsu­nięcie go od lica muru. Fasada przy całym swym horyzontalizmie nie ucieka jed­nak na boki, bo jak klamra spinają ją dwa płaskie ryzality narożne. Są one za­mknięciem krańców budowli, a jednocześnie przez swoje wyważenie i zharmoni­zowanie nie konkurują z portykiem środkowym, który pozostał głównym akcen­tem plastycznym fasady. Sam portyk wsparty jest na czterech parach kolumn w typie korynckim w wielkim porządku. Przez badaczy jest stawiany w rzędzie budowli inspirowanych paryskim Luwrem. Skąd tego rodzaju inspiracje u Szpilowskiego, który na pewno nigdy nie był w Paryżu?

Tu trzeba by się zainteresować drugim mistrzem Szpilowskiego, Sebastia­nem Sierakowskim. Dedykacja jaką mu uczynił, wskazuje na to, że znał go i cenił jego poglądy. O ile codziennej praktyki, warsztatu uczył się od ojca, o tyle na jego poglądy teoretyczne Sierakowski na pewno wywarł duży wpływ. W 1812 r. uka­zało się drukiem dzieło Sierakowskiego poświęcone architekturze. Mimo, że wy­pływało ono z ducha XVIII-wiecznego klasycyzmu stanisławowskiego, to jednak w tym czasie był to swoisty „bestseller" w środowisku polskich architektów. Zgod­nie z ówczesną praktyką Sierakowski zawarł w swym dziele kompilację wiedzy innych europejskich teoretyków architektury i to zarówno tych dawnych – od starożytnego Witruwiusza poczynając, poprzez renesansowych, aż do współcze­snych, francuskich. Można niemal z całą pewnością stwierdzić, że Szpilowski znał traktat Sierakowskiego. W I księdze Architektury autor cały rozdział XXIV poświęcił „słupom parzystym". Mimo że zaakceptował ten rodzaj podpór, -ale z zastrzeżeniem iż „nie jest rzeczą wydobytą z natury stawiać słupy parzyste . Uznał, że stosowanie ich jest kwestią pewnej „mody". Tym niemniej dopuszczał zastosowanie tego detalu w środku fasady, bądź w „bocznych pawilonach" w celu zwiększenia reprezentacyjności budowli. Drugim przypadkiem przez niego do­puszczalnym było użycie parzystych kolumn w celu zmniejszenia odległości pomię­dzy pojedynczymi podporami. W wypadku zastosowania tego elementu, zalecał dostosowanie go do belkowania całej budowli. Właśnie fasada Luwru Perraulta była przykładem modelowym, na który się powoływał. Co prawda tablice ilu­stracyjne jakie odnosiły się do tego problemu niezupełnie odpowiadały rozwiąza­niom zastosowanym przez Szpilowskiego, które było bardziej monumentalne.. Wszystko wskazuje na to, że Szpilowski z niego korzystał, a francuskie inspiracje mógł zawdzięczać właśnie księdzu Sierakowskiemu, bądź innym, dostępnym w Polsce publikacjom francuskim np. Blondela.

Reasumując, Sylwester Szpilowski był typowym architektem klasycystycznym, nawiązującym do tradycji architektury klasycystycznej końca XVIII i po­czątków XIX wieku. Podobnie jak obaj jego mistrzowie, którym zdaje się najwię­cej zawdzięczać w życiu zawodowym tj. ojciec i Sierakowski, należał do trady­cyjnego nurtu tej architektury. Nie był nowatorem, ani twórcą awangardowym. Nie przerósł nawet swego ojca znaczeniem ani umiejętnościami (choć nie wiado­mo na ile to wynika ze zdolności, a na ile z kolei życia). Był po prostu dobrze wykształconym architektem - urzędnikiem, jednym z dziesiątków zatrudnionych przez rząd konstytucyjnego Królestwa Polskiego. Ciekawe i niebanalne - na co wskazywała już T. Zarębska - było jego rozwiązanie urbanistyczne wjazdu war­szawskiego, charakteryzujące się nowoczesnym ujęciem przestrzeni, odejściem od barokowej dominanty i powiązaniem różnorodnych perspektyw

To dzięki takim ludziom jak on zaczęło zmieniać się oblicze architektonicz­ne Polski, a polskie miasta wydźwignęły się na wyższy poziom cywilizacyjny. I wydaje się, że Szpilowski i jego koledzy mieli świadomość tej swojej misji „pod­niesienia kraju". Realizował postulaty i zarządzenia rządu, ale mimo tego podpo­rządkowania się odgórnie narzuconym rozkazom był autentycznie zaangażowany w znalezienie jak najlepszych rozwiązań. Trzeba jednoznacznie stwierdzić, że to jego działania przyczyniły się także do dzisiejszego wyglądu Kalisza.

Jest jednocześnie w sylwetce Szpilowskiego jakaś rysa, coś niezrozumiałe­go, nie do końca uchwytnego, jakaś przypadłość charakteru, która zwichnęła mu karierę, mimo niewątpliwego talentu i odpowiednich koneksji. Zapowiedź tego znajdujemy już w jego ociąganiu się z przyjazdem do Kalisza w 1816 roku. Zu­pełnie niezrozumiały wydaje się dość gwałtowny kres kariery architektonicznej i urzędniczej. Sprawa Woelffla była zapewne pewną przeszkodą, ale tego rodzaju problemy musiały się wówczas zdarzać często. Przy tak ożywionym ruchu bu­dowlanym, w poszczególnych województwach były nieledwie na porządku dzien­nym. A jednak dla Szpilowskiego miała ona wręcz tragiczny skutek. Ma się wra­żenie, jakby się załamał, stracił pewność siebie. Być może nasz architekt był po prostu człowiekiem słabym, niedojrzałym i mało odpornym psychicznie. Mimo tego pozostaje jednak jednym z najważniejszych architektów w dziejach Kalisza, którego koncepcje wyznaczyły kierunek urbanistycznych przekształceń miasta, a stworzone przez niego place do dziś zachowały charakter najbardziej reprezen­tacyjnych. Podobnie jak zaprojektowane przez niego gmachy publiczne, które wciąż przyciągają oko swą czystością stylistyczną, szlachetnością form i proporcji, mo­numentalnością. Ważne jest aby „służąc krajowi", realizując postulaty polityki państwowej, jednocześnie nie zatracić swego talentu, zdolności, umiejętności twór­czych i artystycznego wyrazu - a to się chyba Sylwestrowi Szpilowskiemu udało w Kaliszu w całej pełni.

 Zobacz działalność Sylwestra Szpilowskiego

 
  Dzisiaj stronę odwiedziło już 1 odwiedzający (8 wejścia) tutaj!  
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja