

Folklor i tradycja romantyczna: liryki ludowe, Imagina
W Poezjach z lat 1883 i 1886 zostały po raz pierwszy zebrane liryki bliskie pieśniom ludowym. Były to słynne cykle: Wieczorne pieśni, Na fujarce, Z łąk i pól, Łzy i pieśni, Piosenki i pieśni, Na palecie, Po rosie, Z chaty, Pieśni bez echa, Z pola i z lasu. Kilka wierszy zapowiadających, ten nurt twórczości — a powstałych u schyłku lat siedemdziesiątych — opublikowała poetka już w tomiku z 1881, wiele następnych ogłaszała w czasopismach. Ale dopiero wówczas gdy urosły w cykle, utwory te stopniowo ujawniały swą odrębność na tle całej jej dotychczasowej poezji. Pierwszy, jak zwykle, uchwycił ten oryginalny ton Sienkiewicz: Posiada p. Konopnicka wysoce muzykalne ucho, skutkiem czego niektóre jej piosenki, zwłaszcza wiejskie są tak śpiewne, iż zdaje się, że istotnie słyszała takie melodie wygrywane na wiejskich fujarkach i ligawkach. Po paru latach skromne piosenki przykuły uwagę czytelników.
Sięgnięcie do folkloru jako źródła motywów, porów- nań, symboli, korzystanie z wzorów pieśni, ballad i epiki, podejmowanie ludowych ocen moralno-obyczajowych miało już w poezji bogatą tradycję, w której poczesne miejsce zajęli romantycy. Konopnicka niejednokrotnie odwoływała się do ich doświadczeń. Badała znaczenie folkloru w zainteresowaniach filomatów 1 dziełach Mickiewicza, pisała o dumkach Zaleskiego i utworach Lenartowicza, znała piosenki Pola, gawędy 1 liryki Syrokomli. W studiach literackich próbowała nawet określić występujące wśród nich różnice w samym pojmowaniu ludowości i w sposobach korzystania z folkloru. Przy niewątpliwych i wielostronnych pokrewieństwach z twórczością Syrokomli czy bardziej zewnętrznych z autorem Lirenki (mimo przyjaźń i zrozumienie ideowe łączące pisarkę z Lenartowiczem), ludowe liryki Konopnickiej stały się ponownym i oryginalnym odkryciem znaczenia folkloru dla poezji. Każda epoka na nowo, odmiennie, odsłania źródła inspiracji utajone w twórczości ludowej i przyswaja je literaturze 1 muzyce, malarstwu i rzeźbie. W swojej epoce, dla ówczesnej poezji uczyniła to autorka Piosenek i pieśni.
Na szczególną uwagę zasługuje w tych wierszach charakter przeżyć lirycznego narratora, chłopa.
Zawsze mi się zdawało — pisała Konopnicka — że dusza, psyche ludu za mało jest u nas znaną i cenioną. Lud stanowi wprawdzie sferę zajęcia się naszego i badań, ale tylko ogólnie wzięty, jako taki, i pod względem etnograficznym raczej. Widzieliśmy, jakie są zwyczaje i obyczaje, jakie cechy fantazji ludowej, jaki owoc tej fantazji w pieśniach i podaniach, ale żeby kto badał wnętrze dusz i ot, „izb" takich charaktery indywidualne i tę lub inną dolę, poza miłosną, „panicza i dziewczyny" — tego do niedawna nie było u nas wcale. 
Stwierdzała to w r. 1895, kiedy była już autorką ludowych liryków i studiów psychologicznych w nowelach. Odkrywców nowych metod przedstawiania postaci ludowych widziała w wielkich prozaikach: Kraszewskim, Prusie, Orzeszkowej, Dygasińskim. Na terenie poezji jednak ona była pionierką. W latach publikacji pieśni szybko dostrzegł to młody Żeromski. W notatkach do odczytu o Konopnickiej na zebranie studenckie zgromadził argumenty świadczące zarówno o pełnym zrozumieniu jej intencji, jak o sukcesie artystycznym samych wierszy: Podsłuchuje ona uczucia i marzenia chłopa, romantyzm zaś odtwarzał podania, wierzenia, klechdy [...] Konopnicka rysuje nam uczucia chłopaka pasącego konia na wygonie, chłopa topiącego się z rozpaczy, najmity idącego na robociznę, dziewczyny rwącej się w świat, matki patrzącej na zabieranego do wojska jedynaka. I ginącej z rozpaczy. Chłopi ci mówią ich mową, ich językiem, ich uczuciem [...] Tendencja poetki widnieje tylko w wyborze tematu, a obraz mówi za siebie. Jest to dla poety-liryka trudność nieprzełamana i obalenie jej świadczy o potędze talentu Konopnickiej. [...] Tej zdolności w poezji naszej nikt nie miał i nie ma. Trzeba bowiem: 1) odczuć tę wielką chłopską niedolę, 2) odczuć ją tak, jak ją chłop odczuwa, ) tak ją wysłowić, jak ją chłop wysławia, a jednocześnie zachować cechy [...] artystyczne. Wszystkim tym warunkom poetka czyni zadość, o czym przekonać się łatwo z następującego choćby przykładu. [Żeromski cytuje wiersz „Hej mruga na mnie, mruga, szumiąca, chłodna struga..."] U nas nie zwraca się na takich chłopów-Hamletów uwagi. A jednak taki Hamlet w sukmanie, to jego be or not to be — potrząsa i przygniata jak tragedia Ajschylosa.
Wiersz, który przypadł do serca Żeromskiemu, to jeden z wielu liryków podnoszących przeżycia chłopskiego narratora do rangi tragizmu — niemal niedostępnej mu w dotychczasowej poezji. Niekiedy tylko, jak w Śnie srebrnym Salomei, w opowieści poetyckiej Goszczyńskiego, w Na Ukrainie Sowińskiego, groźny odblask rewolt chłopskich odsłania nagle wśród mrocznego tłumu postaci godne tragicznego monologu. Napięcie starć klasowych, moment wstrząsu kazał śmiałym i najbardziej sprawiedliwym pytać o psychiczne podłoże przyczyn walki, o zagadki obcej, chłopskiej duszy. W takiej chwili mogła zabrzmieć owa straszna kołysanka, jaką Hanna w Na Ukrainie śpiewa dziecku:
Szczęście! Oj szczęście zawzięte
Nie lubisz ty chłopskiej chaty,
Państwo mu pachnie przeklęte,
Dwór zasmakował bogaty...
Służy im jak psisko w sieniach...
Dolo ty nasza zgłodniała!
Serce omdlewa w cierpieniach,
Dusza zamiera zbolała...
Na to my chłopi!... A oni?!
Krew nasza w licach im płonie,
Łzy nasze błyszczą w pierścieniach...
I mówią, że Bóg jest wszędzie,
Że jeden nad ludem wszelkim —
Nad chłopem i panem wielkim!
I kiedyż to prawdą będzie?
O takich pieśniach-świadectwach myślała może Konopnicka, kiedy pisała w studium o Mickiewiczowskich Dziadach, że krzywda chłopska „żyła, krwawiła się i gorzała tajną gorzelą w głębokich pokładach naszego narodowego życia, ale nie buchnęła jeszcze krzykiem I płomieniem. Śpiewał o niej lud, bo ją cierpiał, a lud cierpienia swoje składa w pieśni jako swoje historyczne dokumenty".
W latach kiedy powstały Piosenki i pieśni nie było już pańszczyzny, fizyczna niewola należała do przeszłości. Ale wbrew twierdzeniom konserwatywnych krytyków zarzucającym Konopnickiej, że przeczernia dolę chłopa i „najmity", że odtwarza wygasłe już konflikty i z tradycji chłopskiej pieśni czerpie wątki historyczne, nieaktualne, wygasłe — rację miała ona i Żeromski. Powszednia egzystencja wsi popańszczyźnianej ukazywała im nadal przejmujące konflikty. Tragizm przeżyć „Hamletów w sukmanie" nie wymagał łuny historycznych spektaklów.
Są w tych wierszach sytuacje ostateczne przedstawione z zupełną prostotą; ich grozę wzmaga dosłowne potraktowanie tytułowej metafory.
Wsiałem ci ja w czarną rolę
Na wiosną
Dwie głowiny chłopiąt moich
Żałosne,
Co daremnie poglądały
Oczyma,
Czy w komorze kęsa chleba
Gdzie nie ma?...
A i cóż mam z tego siewu
Za plony?
Jeno krzyżyk na cmentarzu
Zielony...
Jeno gorzkie te piołuny
Na grobie...
I tarniny czarnej krzaki
W żałobie!
Są refleksje nad zastygłym bezprawiem, urągającym ewangelicznej legendzie o równości ludzkiej:
Świecą gwiazdy, świecą
Na wysokim niebie... ,
Jeno nie myśl, chłopie
Że to i dla ciebie!...
Powiadają ludzie,
Że z dawnej dawności
Pan Bóg wszystkie gwiazdy
Zapalił w równości...
Ni chłopa ni pana
Nie było na niebie,
Każdy człek swą własną
Gwiazdę miał dla siebie...
Ale jak się zaczął
Kurczyć lud ubogi,
Poszły gwiazdy z nieba
Na rozstajne drogi...
A te pańskie świecą
Jako talar biały,
A te chłopskie w rolę,
Jak łzy, pospadały!
Pośród skarg przebłysku ją niekiedy utajone echa wspomnień i groźby:
Chodzi krzywda popod lasem,
Po jarach chodzi,
Nikt nie zgadnie, co za czasem
Złe ziarno zrodzi...
A kiedy mi przyjdzie zagrać
W tym pańskim dworze,
Da dana!
W tym pańskim dworze,
Wykręcę ja fujareczkę
W najgęstszym borze
Da dana!
W najgęstszym borze!



Pamiętają stare drzewa
Tę czarną dolę,
Co tu przyszła przez te chaty
I przez to pole...
Rozśpiewająż się piosenki
W jęki i płacze,
Aż ściemnieją złote miody,
Białe kołacze...
Aż ściemnieją złote miody,
Motywom zaczerpniętym z codziennego obyczaju, rytmu życia poddanego pracy, splecionego z troską (Na gody, Dzwony, Oj matusiu lny nam kwitną) towarzyszą wątki patriotycznych legend, echa dumek, baśni (Szumi dąbrowa, Oj, czemu ta Wisła, Tam w moim kraju, A choć ty się, ziemio, Przez te łąki), smutne kołysanki (Kołysz mi się kołysz). Niekiedy od szarości losu uciekają marzenia (Jaśków sen, A czegóż rżysz po rosie, Rozlegnijże się),
daremne, tłumione z goryczą jak ongiś w pieśni Hanny, a dziś we wróżbie wędrownej Cyganki bez litości rwącej pasmo złudzeń.
Doli twojej nie ma w księdze
Ni na wodzie, ni na niebie,
Jeno w czarnym twoim chlebie,
Jeno w siwej twej siermiędze.
Ani z gwiazd złotego snopa,
Ani z szumu u grobelki,
Tylko z ręki żywicielki
Wróżyć mogę dolę chłopa!
...Oj, będziesz ty, będziesz panem,
Ni to królem ni hetmanem...
Twoje państwo, jak świat długi,
Zaorany twymi pługi...
Będziesz chodził ty w czerwieni,
Potu swego krwawej rosy...
W złocie, w srebrze tych promieni
Co padają od twej kosy...
Wykopiesz ty skarb bogaty,
Gdzie ta rola zaorana,
I talary, i dukaty,
Nie dla siebie, lecz — dla pana...
Umiłuje cię królowa,
Co się odrzec siebie nie da
I aż na śmierć ci dochowa
Ślubnej wiary... krwawa bieda!
W poetyckiej, bajkowej symbolice: szczęścia, władzy, bogactwa i miłości, pojawia się kontrast losów ukazany bez ostentacji, przejmująca konkretność przeciwstawień faktów życia. Podobny symboliczny kontrast dwu przeznaczeń, ukazany na przykładzie barwnej wyprawy władcy i krwawej wojny chłopa, zawiera znana pleśń A jak poszedł król na wojnę.
W motywach najprostszych, zrośniętych z chłopskim bytem, w symbolice ogarniającej ludzkie losy splecione z bliskim, a wciąż zagadkowym tłem przyrody, w kręgu baśniowych marzeń, mitów i obrzędów wykrywa pisarka bogaty świat przeżyć, niespodzianą skalę wrażliwości „chłopskiej psyche". Motywy te, niekiedy jęte w autentycznej postaci, częściej przetworzone w literackiej symbolice, ujmuje Konopnicka w różno-rodnej stylizacji poetyckiej. Nawet te spośród jej liry-które posiadają stwierdzone pierwowzory w autentykach folkloru, nie są nigdy w całości prostym zapisem wiersza ludowego. Ludowość tych liryków polega na podjęciu tematów i ocen zjawisk leżących w kręgu chłopskiego doświadczenia, na dążeniu do wiernego przekazania doznań lirycznego bohatera. Towarzyszy łonu i ujęciu dbałość o zachowanie głównych konturów ludowej wyobraźni w sposobie kojarzeń, porównań, metafor. Kelles-Krauz napisał o pieśniach, że są to Utwory „bez skazy najmniejszej w tonie [...] jakby 

były z (chłopskich) dusz wypisane". Nie należy jednak słusznej tej opinii traktować jako stwierdzenia, że pieśni są dokumentarnym zapisem. Stylizacja Konopnickiej zachowuje wierność psychicznej treści doznań narratora, utrzymuje na ogół krąg jego widzenia, inaczej niż to czynili secesyjni stylizatorzy, uprawiający tylko wyszukaną grę rytmów i rymów. Autorka Na fujarce, Łez i pieśni wykorzystała kunszt poetycki do zgłębienia, zwielokrotnienia emocjonalnej i poznawczej treści dokumentów przeżyć, wytworów ludowej wyobraźni z jej bogatą symboliką. Nie zawsze stylizacja ta odpowiadała wymogom oryginału, niekiedy powlekała piosenki nalotem sentymentalnej rzewności, obcych pojęć, zbędnych poetyzmów. Ale inaczej niż w Obrazkach: stylizacja dysharmonijna była tu nieczęstym zjawiskiem.
Piosenki i pieśni, jak większość liryków Konopnickiej, mają jednak pewien szczególny koloryt wiążący je z tradycją liryki krajowej, a różniący wyraźnie od poezji następnych okresów. Chociaż rzeczywisty los ludzki jest w nich zwykle tragiczny, kontrasty życia bolesne albo groźne, to przecież skala barw i nastrojów nadaje często sytuacjom lirycznym baśniową, marzycielską tonację; inaczej, nie maskując sytuacji drastycznych i brzydoty, spojrzy na obraz ziemi, domostw, ludzi — młody Kasprowicz i poezja dwudziestego wieku: nie tylko Bruno Jasieński, także Przyboś i Piętak, Czechowicz i Sebyła.
Jednym z najbardziej dla Konopnickiej charakterystycznych i udanych przykładów stylizacji, uroczą fantazją wysnutą z poetyckich pragnień „duszy prostej" jest piosenka o wierzbinie:
A kto ciebie, ty wierzbino, wychował?
A kto twoje fujareczki czarował?...
Wychował ci mnie mój rodzic,
Ciemny las,
Kędy stoją w chłodnej rosie
Aż po pas!
Wykarmiła mnie ta ziemia, ta matka,
Płakiwała ze mną brzoza, sąsiadka...
Czarna rola podawała
Chleb i sól,
Wykołysał wiatr szumiący
Z łąk i pól.
Latał ci on miesięcznymi nockami
Nad sennymi wioski naszej chatami...
W srebrnej strudze maczał skrzydła
Jako ptak
I roztulał dzikie głogi,
Polny mak.
Z starych mogił zbierał skargi i żale...
I otrząsał po kalinach korale...
I uderzał grzmiącą piersią
W czarny bór,
Aż się ozwał siwych dębów
Głośny chór!
Tęskność, smutek, łzy sieroce, jak biały
Tuman z łąki za nim w ślady leciały...
Wiatr gałązki moje gibkie
Całował,
Na fujarki je urzekał,
Czarował!
Subtelne cieniowanie nastroju, śpiewność muzycznego tematu wynikające z giętkości rytmu, płynnej modulacji akcentów, zmiennej gry refrenów, to charakterystyczne cechy najlepszych liryków ludowych Konopnickiej, wykorzystujących motywy folkloru! W poetyce Konopnickiej panuje tradycja wielowiekowej muzyczności pieśniowej. Ale w wierszach tych zamknięta strofa nie usztywnia intonacji, której punkt szczytowy zmienia się zgodnie z wymogami napięcia, regularność pieśniowego rytmu nie jest regułą, muzyczny temat spaja strofki, lecz ich nie więzi. Poetka zachowała cenną umiejętność modulacji toku rytmicznego, inaczej niż większość ówczesnych liryków, którzy w pogoni za kunsztem wymyślnych układów gubili żywy, ekspresywny rytm poezji.
W twórczości Konopnickiej i w całej spuściźnie poetyckiej owej epoki ludowe liryki były wybitnym zjawiskiem. Odkrywały nowego bohatera lirycznego, odsłaniały nie zbadane dotychczas obszary przeżyć, doznań, wrażliwości. Zadziwiały subtelnością muzyczną, posłuszeństwem wyrazistego rytmu, który nie tłumił, lecz współtworzył akcję psychiczną spełniającą się w myślach narratora.
Cykle Pieśni i piosenek najpełniej ujawniły indywidualność liryczną Konopnickiej. W jej obfitym dorobku poetyckim wiersze te są najcenniejsze i najbardziej oryginalne. Pisarka powracała chętnie do tej formy twórczości dorzucając nowe cykle (np. Ku chacie, Pieśni tęsknoty), wśród których znajdą się pełne werwy i dowcipu wizerunki obyczajowe całych środowisk chłopskich (np. Na Kurpiach, Na Kujawach) i zabawnych niby-wsi, niby-gródków (W miasteczku).
Kiedy ucichły już spory i protesty, jakie wzbudziło rzekome czarnowidztwo poetki, kiedy ludowe liryki weszły w żywą tradycję poezji, z ponownym entuzjazmem wrócił do nich Sienkiewicz. Ongiś polemista ganiący tragiczne widzenie wsi w utworach Orzeszkowej i Konopnickiej, teraz w biologicznej metaforze pragnął zamknąć osobiste wrażenia lektury: W tej kądzieli, z której się przędzie szara nić chłopskiego życia, więcej węzłów i paździerzy, niż gładkiego wątku, a często także rwie się ta nić w sposób okrutny i tragiczny. więc tej doli i niedoli, temu ubóstwu, temu sieroctwu, tym komorniczym głodom, tym łzom rzęsistym, temu naturalnemu przytwierdzeniu do matki ziemi, która czasem okazuje się macochą, tej niemal mistycznej zależności od słońca, chmur, deszczów i gradów, tym na wpół świadomym siebie myślom, uczuciom, instynktom daje Konopnicka wyraz tak potężny, jakiego nikt przed Nią dać nie zdołał. W Jej poezji tkwi dusza chłopa i bije chłopskie serce.
W tych latach, kiedy ludowe liryki ukazały dojrzałość i oryginalność poezji Konopnickiej, pisarka nie za-pozostaje dalszych — kontynuowanych do ostatnich chwil — prób nawiązywania do poetyki romantycznej. I w tej dziedzinie wzrastające doświadczenie sprawia, że swobodnie wykorzystuje wzory tradycyjnego sylabowca, niekiedy, ale nie w nadmiarze, wprowadzając do nich epizodycznie rytm sylabotonizmu, umiejętnie posługuje się romantyczną składnią poetycką i sięga po najtrudniejsze układy stroficzne: tercyny i oktawy.
Obok wielu drobnych wierszy i obszernych poematów (np. Mojżesz, Z ksiąg prorockich, In exitu Israel, Jan Hus) zawartych w trzech seriach Poezji lub równolegle publikowanych w pismach, najbardziej ambitnym utworem, nawiązującym wszechstronnie do roni; i litycznego nurtu, był poemat Imagina, powstały najpewniej w latach 1884—87. Ogłaszała go pisarka fragmentami w tychże latach, a następnie w roku [890—91, ale w całości wydano Imaginą dopiero w roku 1912. Publikację wcześniejszą uniemożliwiła pod

wójna cenzura: oficjalna i nie urzędowa wprawdzie, ale nie mniej ostra; opinia kół konserwatywnych.
Wzoruje się Konopnicka na tradycji dygresyjnego poematu romantycznego, w którym — wbrew klasycznym konwencjom epiki — nad przedmiotowym przedstawieniem osób i zdarzeń dominuje liryczna osobowość narratora dialogującego z bohaterem i czytelnikiem. Pisarka jawnie przywołuje swe wzorce: utwory Byrona i Słowackiego („O Don Juanie i Panie Zbigniewie! Złą waćpanowie wskazaliście drogę swym epigonom..."), jednocześnie wszakże próbuje stworzyć nową odmianę opowieści poetyckiej, fragmentami wizyjnej w scenerii fabuły, symbolicznej w strukturze swych znaczeń. Zamierzenie to widoczne jest zwłaszcza w potraktowaniu głównego wątku fabularnego: stanowi go historia dojrzewania młodzieńczego bohatera imieniem Lucyl, dzieje jego wizyjnej fascynacji Imaginą-Megistelejdą, postacią symbolizującą dramatyczną dwoistość poetyckich tęsknot i okrucieństwa życia; w porównaniu z bohaterem Beniowskiego postać Lucyla została umyślnie odrealniona; odrealniona tak dalece, że spełnia tylko rolę metafory: „Lecz mu nie dano [...] ojczyzny dostać, nazwiska ni rodu." Z warstwą dygresyjną poematu, w której — kto wie, czy nie najpełniej w swej twórczości — wypowiedziała pisarka własne credo światopoglądowe, przeświadczenia o roli poezji, a także myśli najbardziej intymne, scalić miała pretekstową fabułę symboliczna funkcja przemian bohatera: jego trudna inicjacja w dojrzałość.
W owej szeroko rozbudowanej i istotnej, dygresyjnej warstwie poematu występują znane skądinąd czytelni- sytuacją kraju, wyrażające protest przeciw niewoli, po-tępienie oportunizmu, marzenia o wyzwoleniu mas ludowych Stąd, w utworze, którego wątki rozwijają się w fantastycznej, wizyjnej i baśniowej scenerii, ważne miejsce zajmuje krytyka dawnego panowania szlachty stworzonej przez nią historycznej legendy:
Przez całe dzieje, jak doba ich długa,
Dziwnie byliśmy w błękity rzuceni,
Porwani skrzydły husarzów od pługa
J u gotyckich wieżyc uczepieni.
W górę nas parła żelazna kolczuga,
A rozmach konia, kopii i pierścieni
Oślep nas cisnął pod strop firmamentu
I tak — stał dziwny gmach bez fundamentu.
Lecz koń i kopia i zbroja i wieże —
To życia ludom, ni siły nie daje.
Życie — to ziemia, to łono jej świeże
I chleb rodzące, to niwy a gaje.
Siła — to dłoń ta, co sochy się bierze
I lemiesz kuje, i skiby nam kraje.
Oprócz krytyki skierowanej ku przeszłości i jej wpływom pojawia się namiętne oskarżenie współczesnych systemów społecznych i osłonięta religijną metaforyką nadzieja, że istnieją siły, które zdołają je obalić

...Rule Britannia albo Mnoha Lita,
Lub inny piękny hymn podobnej treści.
Europa w pieśni takie jest obfita,
Ledwo że wszystkie je w sobie pomieści.
A gdy jęk czasem przy śpiewie zazgrzyta,
Gdy razem z hymnem buchnie krzyk boleści,
Taraban w bęben z skór lojalnych bije,
Co w wszystkich mowach znaczy: „Niechaj żyje''
Tutaj maleńkie robię zastrzeżenie.
Oprócz tych hymnów są i inne jeszcze,
Co z piersi idą, jak grom i płomienie,
A jako wicher idą, budząc dreszcze.
Gdy zabrzmią — znak to, że jest podniesienie
W wielkiej mszy ludów, co hostie złowieszcze,
Pełne plam krwawych podnosi w niebiosy
I kielich pełen strasznej krwawej rosy.
Z szczególną pasją i goryczą potępia pisarka Watykan, który oskarża o skrajne zmaterializowanie i współpracę z wrogami wolności narodów:
Widziano twoją rękę wyciągniętą
Do dłoni mocnej, krwawej, co na ziemi
Oparła ciężki miecz.
Podobne oskarżenia wypowiadała wielokrotnie — od Fragmentów dramatycznych: Z przeszłości, po Pana Balcera. W bliższym sąsiedztwie czasowym Imaginy, po paru latach, zwiedzając w Rzymie kościół wzniesiony ku czci Leona XIII napisze :
[...] gwałtowniej tu jeszcze i z większą tu siłą
Strącają nas w umarłych milczenie i ciszę,
Niż ten car, co się dotąd królem polskim pisze!...
Bijcie dzwony! niech słyszy męczone Podlasie,
Że żaden pasterz trzody tu swojej nie pasie,
Że nad nami złamano tu już świecę czarną,
Żeśmy srebrnikiem padli i owcą ofiarną,
Że my nie Kościół Rzymski i nie Apostolski,
Że się nas tu zaparto, że tu nie ma Polski!
I jak ongiś Słowacki w swym credo, doda trawestując jego słowa:
Ośmioro błogosławieństw tak z Rzymu dziś dzwoni:
Błogosławieni krwawej a orężnej dłoni,
Którzy miecza ucisku nie zdejmują z brusa,
Bo tym dany na piersi będzie znak Chrystusa;
Błogosławieni kupcy, którzy złoto liczą,
Bo ci ziemię, krwią świętych zlaną, odziedziczą;
Błogosławieni pyszni, potężni mocarze,
Bo tym w świątyniach Pańskich zbudują ołtarze;
Błogosławieni wszyscy, co podnieśli głowy
Nad nędzę ubogiego i nad starość wdowy;
Błogosławieni, którzy obalają krzyże,
Którzy kapłanów Pańskich trzymają w jasyrze,
Błogosławieni, którzy panują nad światem,
Tych Następca Chrystusa opowie się bratem.
W lmaginie, przechodząc od patosu do groteski, od i fantazji do pamfletu, w aluzjach, apostrofach i karykaturalnych wizerunkach (por. zjazd monarchów) przeprowadza pisarka metaforyczny obrachunek z tradycją i współczesnością. Mimo zmieniających się w toku historii partnerów, wskazuje trafnie główne linie podziału sił społecznych, obserwuje sojusze posiadających i rządzących. Wnioski prowadzą do przeświadczenia o konieczności samodzielnej akcji wyzwoleńczej ujarzmionych. Jedną z najbardziej sugestywnych scen poematu stanowi romantyczna wizja ludowej rewolty pod przewodem „Anioła pól", „Anioła chat", „Anioła ciem




nicy wszelkiej i otchłani". Przystępuje do niej Lucyl porwany siłą moralną sprawiedliwego buntu:
Bo już dzień przyszedł pomsty — krzywdzonego
I otrząsania drzew z uschniętych liści,
Dzień przeraźliwy wołania — cichego,
Który z miłości wszedł do nienawiści.
Przyszedł dzień gniewu — długo cierpliwego,
W którym na sobie krew mają i czyści,
I ostre sierpy puszczone są w pole,
Co z czarnych siewów zrodziło niedolą
Fragmenty dramatyczne, trzy serie Poezji i Obrazków, Imagina zamykają pierwszy, bujny rozdział poetyckiej działalności pisarki. Choć już wówczas próbowała sił w prozie narracyjnej, krytyce, reportażu, okres ten przede wszystkim ugruntował w literaturze pozycję Konopnickiej-poetki. Dalszym swym dorobkiem pisarka pozycję tę utrwali i wzmocni, a jednocześnie rozwinie nowe formy pracy literackiej.
Niezwykły rozgłos, jaki od debiutu towarzyszył działalności Konopnickiej, był zjawiskiem wyjątkowym na tle atmosfery literackiej lat popowstaniowych. Zainteresowania twórców i krytyków kierowały się wówczas głównie w stronę prozy: powieściowej i nowelistycznej, reportażowej i popularnonaukowej. Dorobek poetów, prócz niewielu wyjątków mierny i epigoński, nie budził uwagi czytelników, a przez krytykę traktowany był z zasłużoną surowością. Nawet Asnykowi nie udało się przełamać rosnącej nieufności do współczesnej poezji. Tylko satyrycy warszawscy, lwowscy i krakowscy cieszyli się szerszą, choć ulotną popularnością. Według zgodnej opinii współczesnych dopiero Konopnicka przywróciła poezji obywatelską i artystyczną rangę. Umiała obserwować fakty określające aktualną sytuację narodu, odważyła się na trudne i drażliwe pytania, uchwyciła problemy i emocje składające się na świadomość społeczną różnych środowisk, stanowiące przedmiot starć i dyskusji. Nic dziwnego, że zwolennicy, a pośrednio i oponenci, uznali w niej reprezentatywną poetkę okresu. To zasłużone uznanie spowodowało jednak ubocznie nie zamierzone skutki, niekorzystne zwłaszcza dla dalszych losów jej poezji. Współcześni pisarki nie zawsze rozróżniali utwory odważne w problematyce, lecz chybione poetycko, od osiągnięć bezspornych i trwałych w swej wartości. Z entuzjazmem przyjmowali nie tylko mistrzowskie liryki ludowe, ale także ich niefortunne naśladownictwo, o powierzchownej, niezgodnej z sytuacją liryczną stylizacji. Oceniali wysoko nie tylko te wiersze, które przekonywająco i udatnie nawiązywały do ideowo artystycznej tradycji romantyków, ale chwalili niekiedy utwory skażone wielosłowiem i retoryczną przesadą, nużące błyskotkami epigońskich ozdobników. W tym ostatnim wypadku zresztą pomyłki były rzadsze. Znacznie częściej, z aprobatą budzącą dziś sprzeciw, traktowano wiersze, w których sylabotoniczne upodobania poetki wypaczały się w jedno rytmicznej monotonii. Tu o uznaniu decydował gust epoki, w której dominował model literackiej liryki pieśniowej nie t nic wspólnego z inspiracją poetki folkloru. Rodowód tej liryki wiązał się z odmienną tradycję kulturową, z poezją sentymentalną. W Polsce ongiś, w zaściankach, w zasobnych dworach przenikała się ona wzajemnie z chłopską pieśnią. Dalsze losy odcięły ją od wiejskiego folkloru, zawiodły do mieszczańskich saloników i ówczesnej miejskiej cyganerii, uczyniły instrumentem ich doświadczeń i emocji. I w tej dziedzinie poezji popowstaniowej zdarzały się zjawiska ujmujące wdziękiem poetycznym obserwacji, ciekawym plebejskim pejzażem miasta, odkrywczością lirycznych portretów – zwłaszcza w utworach Gomulickiego. Częściej jednak poezja jałowiała w kręgu banalnych i płytkich wzruszeń, kostniała w wymyślnych rymach , kunsztownych rytmach i strofice. Na tym tle ludowe liryki Konopnickiej, rozsiane w całej twórczości, ale oryginalnością i prostotą urzekające przede wszystkim w pierwszych trzech seriach Poezji, były zjawiskiem indywidualnym i odkrywczym. Były również osiągnięciem najwyższym wśród utworów poetyckich autorki .
zobacz Pierwsze Próby...